Moskiewski sąd aresztował Siergieja Popielniuchowa szefa firmy budowlanej będącej głównym wykonawcą fabryki automatów kałasznikow w Wenezueli. Rosyjskie organy ścigania oskarżają biznesmena o przywłaszczenie pieniędzy na inwestycję wydzieloną z wenezuelskiego budżetu (ok. 1 mld rubli czyli 20 mln dol.). Pieniądze te Wenezuela otrzymała od Rosji w ramach udzielonego na ten cel kredytu.
Sprawa została nagłośniona, gdy do prezydenta Putina napisali list otwarty robotnicy firmy, którym od wielu miesięcy nie płacono wynagrodzeń. Sprawa jest podobna do tego co się dzieje przy budowie kosmodromu Wastocznyj, z tą różnicą, że w grę wchodzi reputacji rosyjskich firm na arenie międzynarodowej.
Kontrakt na budowę w Wenezueli zakładów produkcji broni oraz zakupu przez Wenezuelę rosyjskiego uzbrojenia został podpisany w 2010 r podczas wizyty ówczesnego prezydenta Hugo Chavesa w Moskwie. Cały kontrakt wart był 5 mld dol., z czego Rosjanie skredytowali 2,3 mld dol., przypomina portal Lenta.
Jednym z warunków umowy było zatrudnienie rosyjskich firm do wykonania inwestycji w Wenezueli. W sumie 13 rosyjskich firm wzięło udział w realizacji kontraktu. Jedną z nich była moskiewska firma budowlana kierowana przez aresztowanego dyrektora. Została generalnym wykonawcą fabryki kałasznikowów w Wenezueli.
O tym jak szła praca zatrudnieni robotnicy napisali do Władimira Putina: W Moskwie dostaliśmy roczne wizy pracownicze i bilety w obie strony, a umowy szefowie obiecali nam wydać po przylocie do Caracas. Do dziś ich nie dostaliśmy. Pracodawca nie płaci nam wynagrodzeń od... siedmiu miesięcy. Wrócić do kraju nie możemy, bo na większości biletów jako datę powrotu zapisano kwiecie-maj 2013 r".