O tym, że Gazprom złożył w stolicy Szwecji pozew przeciwko firmie Turkmengaz, dowiedział się magazyn "Forbes". Oficjalnie koncern milczy na ten temat. W Turkmenistanie Gazprom znalazł się w położeniu wielu swoich europejskich klientów. Kupuje gaz, który dziś nie jest mu potrzebny i do tego po wysokiej cenie.
Oba koncerny w 2010 r. podpisały kontrakt, zgodnie z którym Rosjanie kupują turkmeński gaz po ok. 240 dl./1000 m sześc. A wielkość obowiązkowa do odebrania, zgodnie z zapisanym w kontrakcie warunkiem „bierz lub płać", to 10 mld m sześc. rocznie.
Już w 2014 r. podczas WZA Gazpromu prezes Aleksiej Miller informował, że dostawy turkmeńskiego gazu „idą z problemami" i groził zerwaniem biznesowych relacji z Turkmengaz.
Po spadku cen ropy, a co za tym idzie cen rosyjskiego gazu, Gazprom przestał być zadowolony z tego, po ile kupuje turkmeńskie paliwo. Nie osiągnąwszy porozumienia ze sprzedającym, w styczniu sam zdecydował, że będzie płacił mniej czyli tyle, ile mu w danym momencie pasuje.
W połowie lipca turkmeńskie ministerstwo ropy i gazu potwierdziło, że w wyniku jednostronnego obniżenia przez Gazprom ceny importowanego z Turkmenistanu gazu, Aszchabad stracił już ok. 400 mln dol.