Dwunasty pakiet unijnych sankcji wszedł w życie 1 stycznia i zakazał importu diamentów z Rosji. Teraz Bruksela dodatkowo dopisała koncern Alrosa i jego szefa Pawła Marinyczewa na listę firm i osób ukaranych sankcjami w postaci zamrożenia aktywów w UE oraz zakazem wizowym. Alrosa jest największym producentem tych kamieni szlachetnych na świecie — 27 proc. globalnego rynku, a w samej Rosji odpowiada za 95 proc. wydobycia. Rocznie dostarcza rosyjskiemu budżetowi dochodów w wysokości ok. 4 mld USD. Mimo że w oczywisty sposób finansuje to wysiłek wojskowy Rosji w wojnie z Ukrainą, to UE długo nie potrafiła uzgodnić sankcji na diamenty. Główną przeszkodą była Belgia (sankcje wymagają jednomyślności), bo to w jej portowymi mieście Antwerpii znajduje się największe na świecie centrum handlu diamentami. Codziennie przez diamentową dzielnicę w tym mieście przechodzą diamenty warte 220 mln USD, w sumie 84 proc. światowych obrotów kamieniami nieoszlifowanymi i 50 proc. tymi oszlifowanymi. Belgijskie władze argumentowały, nie bez racji, że sankcje wprowadzone tylko przez UE szkody Rosji nie przyniosą, a spowodują tylko dalsze znaczące przesunięcie biznesu diamentowego z Antwerpii do ośrodków w Indiach, czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie coraz aktywniej obrabia się i handluje tymi kamieniami. Dlatego wiele miesięcy eksperci belgijscy wraz z przedstawicielami grupy G7 pracowali nad systemem sankcjonującym rozpoznawanie i eliminowanie rosyjskich diamentów w Antwerpii. Najbliższe miesiące pokażą, czy mechanizm zadziała.