Publiczne i prywatne nakłady na ochronę zdrowia rosną, rośnie też zadłużenie szpitali, a bolączką pacjentów są kolejki do lekarzy. Ochrona zdrowia jest jednym z tematów umowy koalicyjnej pomiędzy KO, Polską 2050, PSL i Lewicą, ale zapowiedzi są ogólne i stanowią bardziej postulaty niż propozycje konkretnych rozwiązań. Niektóre zaś z propozycji mogą wzajemnie się wykluczać. Eksperci nie mają jednak wątpliwości: problemy w ochronie zdrowia są jednymi z najważniejszych w Polsce, a ze względu na zmiany demograficzne w kraju będą się jeszcze pogłębiały.
Zeszły rok na przykład Narodowy Fundusz Zdrowia zamknął z ponad 7 mld zł nadwyżki ze względu na niewykonanie zaplanowanych i zakontraktowanych świadczeń, a około 4 mln pacjentów czekało w różnych kolejkach, po to by dostać się do lekarzy specjalistów, na badania specjalistyczne czy na zabiegi. Choćby to porównanie pokazuje, jak złożona jest sytuacja ochrony zdrowia w Polsce.
Stan obecny
Z planu finansowego NFZ na przyszły rok wynika, że wszystkie przychody NFZ wyniosą prawie 169 mld zł (ze składek ok. 153,3 mld zł), a na świadczenia medyczne wydanych ma być prawie 157,6 mld zł. – Nakłady ze składek rosną głównie nominalnie, a nie realnie, w sporej części wynikając z inflacji – przypomina Wojciech Wiśniewski, ekspert ochrony zdrowia, prezes zarządu Public Policy, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP).
Zwraca uwagę na to, iż już teraz zauważalne są zmiany demograficzne: starzenie się społeczeństwa i zmniejszanie się pokoleń, które mogą pracować, a więc opłacać składki. – Dla systemu ochrony zdrowia oznacza to, że mniej osób będzie płaciło składki na ubezpieczenie zdrowotne, a opieka nad osobami w poważnym wieku wymagać będzie coraz więcej pieniędzy – mówi. Uważa też, że potrzebna jest debata (a po niej decyzje) na temat sposobu finansowania systemu. Przypomina, że w Czechach składka zdrowotna wynosi ponad 13 proc.