Lekarzy w Polsce mamy coraz mniej, a nasze starzejące się społeczeństwo potrzebuje ich coraz więcej. Skąd się wziął niedobór lekarzy? Jak można mu zaradzić – zastanawiali się uczestnicy debaty „Kto nas będzie leczył – przyszłość kadr medycznych w Polsce".
– Zaczyna nam doskwierać luka pokoleniowa, która powstała w wyniku zmniejszenia liczby przyjęć na studia medyczne niedługo po transformacji ustrojowej – mówił prof. Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. – Wówczas panował pogląd, że Polska kształci zbyt wielu lekarzy. Efekt był taki, że w 2006 roku np. mieliśmy o 1700 mniej absolwentów studiów medycznych niż w 1994. Potem powoli liczba absolwentów rosła, ale wciąż nie odzyskaliśmy tej z połowy lat 90. Z naszych prognoz wynika, że jeżeli nic się nie zmieni w perspektywie 20 lat, liczba lekarzy zmniejszy się o 7–9 proc.
– Aby zaradzić tej sytuacji, trzeba skierować większe środki na kształcenie – mówił prof. Marcin Gruchała z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – W ciągu ostatnich dwóch lat uczelnie medyczne zwiększyły liczbę studentów o około 15 proc. Niestety, do żadnej z nich nie popłynęły z tego powodu pieniądze. A zwiększenie liczby studentów bez dodatkowych nakładów finansowych wiąże się z obniżeniem poziomu kształcenia. Szczególnie tyczy się to umiejętności praktycznych. Jakość kształcenia medycznego jest wysoka i o to powinniśmy dbać, a już widzimy, że wielu studentów jest niezadowolonych z praktycznej części kształcenia medycznego – ostrzegał prof. Gruchała.
Podobnego zdania była dr Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego: – Nie sposób całej odpowiedzialności za niedobór lekarzy przerzucić na uczelnie medyczne, bo obniży to poziom kształcenia. Tu musi nadejść pomoc z zewnątrz. Mamy przykład takiej udanej interwencji: kilka lat temu Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zdecydowało się doinwestować uczelnie techniczne, „zamawiając" konkretnie kierunki studiów. Czegoś podobnego można by dokonać w szkolnictwie medycznym. To powinien być wysiłek międzysektorowy.
Eksperci wiele uwagi poświęcili też nadmiernemu zbiurokratyzowaniu zawodu lekarza, szczególnie w podstawowej opiece zdrowotnej. – Bardzo niewiele medycznej wiedzy wykorzystywane jest w POZ, dużo więcej czasu lekarze muszą poświęcać na biurokrację – mówił Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego. – To dlatego lekarze nie chcą pracować w POZ. Zdarza się często, że lekarz POZ ma dla pacjenta mniej niż pięć minut. I mamy tego efekt: w sesji wiosennej w tym roku na 13 miejsc rezydenckich w medycynie rodzinnej we Wrocławiu nie zgłosił się nikt.