Sprzeciw związku budzi też lista wyłączeń, dopuszczenie pracy centrów logistycznych czy stacji benzynowych.
Wszystko odbywa się oczywiście pod hasłem walki o interesy polskich rodzin i pracowników, mających święte prawo do wolnej niedzieli. Ale dane pokazują coś zupełnie innego. Według wyliczeń Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur w Polsce działa obecnie ok. 360 tys. sklepów detalicznych. 38,6 tys. z nich ma powierzchnię ponad 100 mkw. i to one zostaną objęte zakazem. Pozostałe zatrudniają w sumie 660 tys. osób i będą mogły w niedzielę pracować, ponieważ Solidarności wcale nie chodzi o pełen zakaz, lecz zamknięcie sklepów dużych sieci. W tym czasie małe sklepy, często rodzinne, miałyby sobie dorobić. Czy ci ludzie nie zasługują na wolne? Według Solidarności nie, konkurencyjny OPZZ stawiał sprawę inaczej. Ten związek chciał wprowadzenia podwójnej stawki wynagrodzenia za pracę w niedzielę, co rząd odrzucił.
„Nie sprzedamy zakazu handlu w niedzielę za podwójne stawki za pracę w niedzielę. Chcemy, by Polacy godnie zarabiali i mieli czas dla rodziny" – napisała minister Elżbieta Rafalska. Nie dodała, że jeśli chodzi o zatrudnionych w sektorze handlowym, większość będzie mogła w niedziele nadal pracować. Podobną konstrukcję zastosowano, jeśli chodzi o dni świąteczne, i małe sklepy z tej opcji korzystają. Niekoniecznie w osobie właściciela za ladą, jednak kto w jeden dzień skontroluje kilkadziesiąt tysięcy sklepów.
Projekt o handlu w niedzielę to kolejny przykład myślenia, jak by tu uderzyć w duże sieci handlowe z zagranicy. Przy okazji też w polskie, ale o tym rządzący nie wspominają. – Nie udało się z podatkiem obrotowym, to spróbujemy inaczej – mówi z przekąsem szef jednej z wiodących sieci.
Konsumenci mówią: nie
Wiele firm popiera zakaz pod warunkiem, że byłby powszechny, bez wyjątków. Wtedy spadłyby im koszty pracy i zmniejszyły się problemy z rekrutacjami. Jednak obecna wersja znów dzieli branże na lepsze i gorsze.
Już są poważne wątpliwości, czy taka konstrukcja nie stanowi ukrytych preferencji dla części rynku, a przez to jest pomocą publiczną. Jeśli tak uzna Komisja Europejska, Polska będzie miała kolejne postępowanie.