Przed brexitem największe światowe firmy samochodowe zastanawiają się, jak będą importować miliony komponentów z całego świata i następnie eksportować samochody z brytyjskich fabryk do europejskich klientów. Firmy te już pracują nad planami dostosowania się do rożnych scenariuszy obejmujących stawki celne i opóźnienia w odprawach portowych, które dotkną ten sektor zależny od sprawnego przemieszczania się komponentów, silników i gotowych wyrobów przez granice.
— Jeśli powstanie taki czy inny warunek, to będzie nas kosztować kilkadziesiąt milionów funtów absolutnie zmarnowanych, a nie możemy narażać firmy na takie ryzyko — stwierdził podczas salonu w Genewie prezes Jaguara Land Rovera (JLR), Ralf Speth. — Mówimy o straconych minutach na granicach, co wpłynie niekorzystnie na nasze zapasy, logistykę i dlatego musimy już teraz pracować nad wszelkimi kompleksowymi planami — dodał. Ostrzegł, że wszelkie odstępstwa w normach pojazdów między W. Brytanią i Unią (obecnie są identyczne) będzie oznaczało powrót do średniowiecza.