– Nie będziemy negocjować cen tak dalece, aby mogło to w jakikolwiek sposób zaszkodzić naszym dostawcom – zapowiada kierownik ds. korporacyjnych Toyota Motor Manufacturing Poland Grzegorz Górski.
Japoński koncern chce ostro ściąć koszty, bo ma kłopoty finansowe. Ten rok zakończy stratami spowodowanymi m.in. ograniczeniem produkcji w USA oraz koniecznością napraw na ponad 4 mln fabrycznie wadliwych aut wprowadzonych na tamten rynek. Dlatego zapowiada, że od 2013 roku będzie stosować w autach tańsze części i materiały. Toyota w Wałbrzychu ma w sumie ponad 500 dostawców. Z tego blisko 500 ma dla firmy kluczowe znaczenie. Dostarczają podzespoły bezpośrednio do produkcji skrzyń biegów i silników. Tu pole do cięć finansowych jest stosunkowo małe. – Nie sądzę, by dało się w znaczący sposób obniżyć ceny istotnych komponentów. Nikt nie będzie dopłacał do interesu – uważa Rafał Orłowski z firmy analitycznej Automotive.Suppliers.pl.
Ponadto zakład współpracuje z większością dostawców na podstawie umów długoterminowych. Kierownictwo firmy zaznacza, że zależy mu na utrzymaniu z nimi dobrych relacji. – Nie możemy pozwolić sobie na kooperantów, których co roku będziemy zmieniać – dodaje Górski. Znacznie łatwiej będzie natomiast ściąć koszty dostaw materiałów eksploatacyjnych: smarów, olejów, chłodziw czy materiałów biurowych.
Kiedy zacznie się zaciskanie pasa? Toyota w Wałbrzychu twierdzi, że działania oszczędnościowe trwają od jakiegoś czasu . Teraz miałyby się nasilić. Mimo trudnej sytuacji w branży zakład może jednak funkcjonować bez większego niepokoju. Produkuje głównie dla małych aut, które jak dotąd sprzedają się bardzo dobrze.