Dziś w tyskich zakładach Fiat Auto Poland odbędzie się kolejna tura rozpoczętych w ubiegłym tygodniu rozmów związków zawodowych z kierownictwem firmy w sprawie podwyżek płac. Związki żądają podniesienia pensji o 650 zł i zredukowania pracy na sobotniej nocnej zmianie. – Fiat ma gigantyczne zyski, wygrał na kryzysie. Tymczasem w ubiegłym roku nie dostaliśmy żadnych podwyżek, jedynie jednorazowe nagrody – tłumaczy przewodnicząca zakładowej „Solidarności” Wanda Stróżyk. Związkowcy chcą także bardziej klarownego systemu wynagradzania. Obecnie spora jego część – według „S” średnio 1,5 tys. zł – to godziny nadliczbowe, które związki chciałyby wliczyć do pensji. – W ciągu ostatnich pięciu lat rzeczywista płaca została zamazana różnymi dodatkami, a pracownicy woleliby stabilne pensje. Zwłaszcza że wielu wzięło kredyty i potrzebuje gwarancji ich spłaty – dodaje Stróżyk.

[wyimek]605 tysięcy samochodów wyjechało z tyskiej fabryki Fiata w 2009 roku[/wyimek]

Walka o podwyżki zbiega się z ujawnieniem pod koniec ubiegłego roku zamiarów Fiata dotyczących uruchomienia produkcji nowego modelu Pandy. Centrala koncernu planuje, że nowe auto będzie produkowane we Włoszech. Zabiegają o to włoscy politycy i tamtejsze związki zawodowe. Tymczasem w Tychach, dla których aktualny model Pandy jest najważniejszym produktem, bardzo liczono na nowy samochód. Zwłaszcza że zakład ma najniższe w koncernie koszty produkcji. Sierpień ‘80 zaapelował do wicepremiera Waldemara Pawlaka, by rząd zaczął rozmawiać z władzami Fiata o przyszłości Pandy.

Choć ostateczne decyzje dotyczące nowej produkcji jeszcze nie zapadły, a żądania płacowe mogą osłabić pozycję Tychów, związki w FAP nie zamierzają od nich odstępować. – Brak podwyżek nie wchodzi w grę, nawet w kontekście naszych starań o nową Pandę – zastrzega szef NSZZ Pracowników Stanisław Młynarczyk.