Obecnie spółka warta jest na giełdzie zaledwie 12 miliardów dolarów kanadyjskich (również 12 mld dolarów amerykańskich). Talisman Energy jest wyceniany niżej niż 92 proc. jego północnoamerykańskich konkurentów zbliżonych wielkością, czyli wycenianych na więcej niż miliard dolarów. Analitycy prognozują, że za rok jego akcje będą kosztowały 14,05 dolara, co jest najniższą średnią prognozą od 2005 roku i poniżej najwyższego poziomu od 52 tygodni.
Poziom zaufania do Talismana jest bardzo niski a inwestorzy, zdaniem Lanny'ego Pendilla, analityka Edward Jones&Co., tracą cierpliwość. We wrześniu nastąpiła zmiana prezesa, a stery Talisman Energy po Johnie Manzonim przejął Hal Kvisle. Obiecał, że firma będzie się spisywała lepiej, zaś inwestorzy zarobią więcej.
Teraz jej niskie notowania sprzyjają przejęciu. Według Edward Jones&Co. byłoby logiczne, gdyby Talismana kupił Royal Dutch Shell lub ConocoPhillips. Firma jest łakomym kąskiem, gdyż ma aktywa nie tylko w Kanadzie z bogatym w gaz łupkowy złożem Montney Shale, ale także poza granicami kraju, zwłaszcza zaś w Azji Południowowschodniej. Analitycy firmy Canacord Financial akcje Talismana wyceniają na 26 dolarów, a więc ponad dwukrotnie wyżej niż czwartkowy kurs zamknięcia.
W okresie ostatnich dwóch lat udziałowcy tej spółki stracili ponad 10 miliardów dolarów. Eksploatacja złóż łupkowych w Ameryce Północnej spowodowała nadpodaż tego surowca i jego ceny poleciały w dół. Talisman więcej pieniędzy wydawał niż wypracowywał. Ma też kłopoty na Morzu Północnym, gdzie spadło wydobycie, a także u wybrzeży Norwegii. Znajdującą się na tamtejszym złożu Yme uszkodzoną platformę wiertniczą trzeba było ewakuować.
Zdaniem Phillipa Skolnicka, analityka nowojorskiej firmy Canacord Financial, niska wycena akcji Talismana jest uzasadniona, ale dostrzega on w tym także pozytywy. – Każdy jest usposobiony niedźwiedzio, jeśli chodzi o ich cele i bardzo ostrożny, jednakże jest to również okazja – zapewnia Skolnick podkreślając atrakcyjność aktywów Talisman Energy, które można tanio przejąć.