- Już dziś krajowe urzędy nadzorcze mogą nakazać funkcjonalny podział operatora dominującego. Do tego wymagana jest zgoda Komisji. A my generalnie zachęcamy do takich działań -mówi "Rz" Martin Selmayr, rzecznik unijnej komisarz. I podaje przykład Wielkiej Brytanii, gdzie BT musiała wydzielić spółkę zarządzającą infrastrukturą. To bardzo ważna deklaracja dla polskiego Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który forsuje plan podziału TP. Bez poparcia Komisji w obecnym stanie prawnym nie mógłby nic zdziałać. Podobne projekty są właśnie realizowane we Włoszech i Szwecji. Urzędy regulacyjne twierdzą, że dzięki temu łatwiej kontrolować koszty działania byłych monopolistów i zarazem ustalać poziom cen, na jakich udostępniają konkurentom swoją sieć telekomunikacyjną.
Przejrzyste ceny hurtowe
- Chcemy, żeby TP sprzedawała usługi hurtowe po racjonalnych cenach. Jeżeli spółka sieciowa będzie współpracowała na takich samych zasadach ze swoim właścicielem, co z jego konkurentami, to istnieje szansa, że to osiągniemy. Teraz musimy toczyć z TP ciągłe spory w sprawie cen hurtowych - mówi Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Konkurenci mogą świadczyć usługi telefoniczne i internetowe dla klientów TP. W ich interesie jest, aby hurtowe ceny za dostęp, jakie płacą TP, były jak najniższe, bo dzięki temu mają bardziej konkurencyjną ofertę i więcej zarabiają. Interes TP jest wręcz odwrotny.
-Możemy podzielić narodowego operatora, a potem być dobrym przykładem dla całej Unii, czym grozi łamanie prawa we Wspólnocie -ostrzega Ireneusz Piecuch, dyrektor wykonawczy TP. Według niego nie ma merytorycznych powodów do podziału, bo TP współpracuje z konkurentami. Uważa też, że w polskim prawie nie ma podstaw do takiej operacji. UKE uważa inaczej.
Urząd chce skorzystać z furtki, jaką daje prawo telekomunikacyjne. Artykuł 44 tej ustawy stanowi, że urząd może zastosować "środki specjalne", jeżeli wymaga tego regulacja rynku telekomunikacyjnego. Tyle że wymaga to zgody Komisji Europejskiej.