Oprócz konsumentów na urzędniczej opieszałości stracą producenci i importerzy paliw, na których spoczywa obowiązek wprowadzenia na rynek biopaliw w wymaganej prawem ilości. Dzięki podatkowym udogodnieniom mogliby sprzedawać je taniej. Niezadowolenia nie kryją też producenci biokomponentów, którzy uwierzyli w zapewnienia władz i z nadzieją na zyski zainwestowali w ten biznes 0,5 mld zł.
Zmiany w ustawach o podatkach CIT i akcyzowym, wprowadzające ulgi podatkowe i wyższe zwolnienia w akcyzie dla producentów biopaliw, zostały przyjęte przez Sejm już w maju i w czerwcu. Miały zmniejszyć różnicę między ceną paliw tradycyjnych a kosztami wytworzenia ich ekologicznych substytutów. Resort gospodarki szacował wówczas, że np. koszt produkcji litra biodiesla bez ulg byłby o 1,5 zł wyższy od ceny litra oleju napędowego.
Obliczenia te okazały się jednak niewystarczające, by zmiany w prawie mogła zaakceptować Bruksela. Zwolnienia podatkowe są bowiem formą pomocy państwowej i na ich wprowadzenie potrzebna jest zgoda Komisji Europejskiej. – Niestety, między resortami finansów, rolnictwa i gospodarki istnieją znaczne rozbieżności co do danych liczbowych. W związku z tym nie możemy wysłać do Komisji samej ustawy – wyjaśnia „Rz” Małgorzata Cieloch, rzeczniczka Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Uzyskanie takiej zgody Brukseli trwa zwykle od trzech do sześciu miesięcy. Wszystko wskazuje więc, że ekologiczne paliwa jeszcze długo nie będą w Polsce tańsze od tradycyjnych. Nie ma więc co liczyć na popyt ze strony kierowców.
Mimo to producenci i importerzy paliw będą musieli je wprowadzać na rynek. Zgodnie bowiem z decyzjami rządu z czerwca br. od 2008 r. udział biopaliw w ogólnej wartości sprzedaży benzyny i oleju napędowego ma wynieść co najmniej 3,45 proc., natomiast w 2012 r. – 7 proc. Za niedostosowanie się do tego grożą wysokie kary.