Na pustynię wyprowadził ją – z najlepszymi intencjami – Thierry Sabine w 1978 roku. Francuz z bogatej rodziny, specjalista od marketingu i rajdowiec z sukcesami, w 1977 zgubił się na trzy dni na libijskiej pustyni podczas wyścigu z Abidżanu do Nicei. Wtedy postanowił stworzyć swój własny pustynny rajd, w którym każdy chętny mógłby się sprawdzić. Rok później samochody i motocykle ruszyły pierwszy raz z Paryża do Dakaru, a Thierry nowemu pomysłowi podporządkował całe życie. Marzył o tym, by rajd przy okazji cywilizował pustynną część Afryki. Razem z grupą przyjaciół kupował m.in. nowe pompy zapewniające wodę pitną przede wszystkim w Mali. W tym kraju zginął, gdy w 1986 roku podczas rajdu jego helikopter w burzy piaskowej rozbił się o wydmę.
Sabine pozostawił po sobie romantyczną legendę i dobry pomysł na biznes. Rajd Paryż – Dakar podbił świat, stał się już w latach 80. jednym z najważniejszych sportowych wydarzeń. Bywało, że wprowadzano ograniczenia liczby uczestników, bo zgłaszało się ponad 1000 załóg. W 1987 wystartowały w nim nawet polskie stary i jelcze, za pieniądze kooperującej z fabrykami francuskiej firmy. Żaden ze sztandarowych produktów socjalistycznej myśli motoryzacyjnej nie dojechał do mety. Podobno jeszcze przez kilkanaście lat jeden ze starów służył mieszkańcom którejś z wiosek przy trasie. Polacy na poważnie zaczęli się ścigać w Dakarze dopiero w 2000 roku, z Lizbony miało ich wystartować aż 15, w trzech zespołach sponsorowanych przez PKN Orlen.
Przez blisko 30 lat z pomysłu Sabine’a niezmienne pozostało to, że rajd ma być najtrudniejszy na świecie, zdecydowaną większość stanowią uczestnicy startujący na własną rękę, a wyścig powinien kończyć się lub zaczynać w Dakarze. Powinien, bo bywało inaczej, np. w 1992, w czasie największej świetności, start wyznaczono w Paryżu, a metę aż w Kapsztadzie. Nazwa Paryż – Dakar była aktualna tylko przez pierwszych kilkanaście edycji. Potem wyścig ruszał z różnych miejsc: Granady, Marsylii, Barcelony, metę miewał w paryskim Disneylandzie, w Egipcie. W czasie finansowej zapaści tradycyjną trasę przez pustynie Algierii, Libii, Mali i Nigerii zastąpiono łatwiejszą – przez Maroko, Mauretanię i Senegal, ale np. w 1999 szlak prowadził z Dakaru do Egiptu, czyli nie wzdłuż Atlantyku, a w poprzek kontynentu. Kiedyś wystarczającym celem było ukończenie rajdu dzięki uporowi, intuicji, umiejętności nawigacji. Dziś GPS i telefony satelitarne są podstawą wyposażenia, jak zapas wody, i coraz bardziej liczy się szybkość. Presja zwycięstwa jest z roku na rok silniejsza, wspomaganie elektroniczne lepsze, motocykle i samochody coraz mocniejsze. – Albo ja się starzeję, albo wszyscy dookoła powariowali – powiedział Fabrizio Meoni, dwukrotny zwycięzca, niedługo przed tym, jak zabił się w styczniu 2005 na mauretańskiej pustyni. To motocykliści na drodze do Dakaru ginęli najczęściej. Na niektórych pustynnych odcinkach średnia prędkość sięga 120 km na godzinę, a w przypadku ścigających się w zespołach fabrycznych więcej. Z taką szybkością pędzi się ważącym ponad 200 kg motocyklem przez kamienie, dziury, ryzykuje nagłe uderzenie wiatru. Do tego dochodzi narastające zmęczenie.
Polski motocyklista Jacek Czachor, startujący od 2000 roku, powiedział kiedyś o wyścigu do Dakaru, że to tak, jakby ktoś wymyślił mecz piłki nożnej trwający 48 godzin bez przerwy. Nie jest trudno zapomnieć się na chwilę, zwłaszcza tym, którzy startują prywatnie, często nie mając doświadczenia. Zespoły to wybrana kasta. Choć kierowcy fabryczni są w mniejszości, reguły układa się pod nich. Startują wcześniej, są niemal cały czas pod opieką. Jak mówił Czachor, na środku pustyni czuje się lepiej pilnowany, niż gdyby miał wypadek w środku miasta. Helikopter z pomocą zwykle nadlatuje szybko.Amatorzy są często skazani na siebie, zdarza się, że błądzą po pustyni po ciemku. Są rajdowi potrzebni jako uwiarygodnienie i barwny obrazek, tak jak tubylcy pokazywani w ujęciach z trasy. Dotychczas pojawiali się beduini, kobiety niosące wodę, ale ze słów dyrektora Lavigne wynika, że jest w czym wybierać. Tyle się już zmieniło przez te blisko 30 lat, że jeśli nie da się dalej jeździć przez Afrykę, można ruszyć do Azji albo Ameryki Południowej. Rajd się sam wyżywi.
zginęło na trasie rajdu w ciągu 29 lat. 25 ofiar to uczestnicy imprezy. Oprócz nich śmierć poniosło m.in. 11 dzieci
1978 – 25 grudnia z paryskiego placu Trocadero startuje wyścig Paryż – Dakar. Na trasę długości 12 tysięcy kilometrów rusza 167 pojazdów, w tym 90 motocyklistów. Jeden z nich, Patrick Dodin, będzie pierwszą śmiertelną ofiarą rajdu.