Początek roku to czas podsumowań oraz refleksji nad tym, co nas czeka. Czas rachunku sumienia – co się udało, a co nie, i co trzeba nadrobić. Na kolei jest wiele zapóźnień, ma się nieodparte wrażenie, że wciąż robi się tam za mało. Poprzedni rok ze względu na zmianę polityczną to także pożegnanie z pewną wizją kolei. Ale czy na pewno?
Aż 533 dni potrzebne na przyjęcie przez rząd „Strategii dla transportu kolejowego do 2013 r.” to stanowczo za długo, zwłaszcza gdy dokument jest przegadany, a z konkretów zawiera jedynie zapisy dotyczące restrukturyzacji przewozów regionalnych oraz ideowe uzasadnienie zablokowania prywatyzacji. Jednak właśnie sfinalizowanie zawartego w „Strategii” problemu oddłużenia PKP Przewozy Regionalne, zaakceptowanego już także przez rząd Donalda Tuska, uznać wypada za najważniejsze wydarzenie kolejowe A.D. 2007 po stronie państwowej.
I choć od słowa do czynu droga daleka, jest to sukces wielu osób, które niezależnie od opcji mocno parły do rozwiązania problemu. Bo wbrew temu, co się sądzi, długi te narosły w zdecydowanej mierze na skutek indolencji państwa, które nie wypełniało – tak jak inne państwa w Unii – swoich obowiązków dofinansowania deficytowych z natury przewozów regionalnych.
Wiele problemów jednak przed nami. Początkowe wersje „Strategii” przewidywały stworzenie pięciu kompanii przewozowych, które obejmowałyby działaniem więcej niż jedno województwo. To rozwiązanie optymalne. Niestety, rząd się z tego wycofał i postanowił jedną spółkę przekazać 16 samorządom wojewódzkim. Rozmowy przystopowały, kiedy się okazało, że samorządy nie otrzymają wsparcia przy wymianie zdezelowanego taboru czy remontach linii regionalnych.
Dodatkowo zaś PKP chce oddać spółkę wydmuszkę – bez kas kolejowych, zaplecza naprawczego, a być może i połączeń regionalnych, z których utworzona zostanie kolejna spółka, jakby ich w PKP brakowało.