Celnicy żądają podwyżek, korzystniejszych uprawnień emerytalnych i większej ochrony prawnej dla pomawianych o korupcję.
Ministerstwo Finansów bezskutecznie próbowało rozładować napięcie – radziło kierowcom, by odprawiali towary w oddziałach celnych w głębi kraju. Na swoich stronach internetowych resort podał wczoraj ich listę. Rzecznik ministerstwa Jakub Lutyk informował, iż szefowie terenowych oddziałów celnych otrzymali polecenie odprawiania towarów. Podczas dramatycznej konferencji prasowej w Warszawie szef Służby Celnej Jacek Dominik apelował do przewoźników o cierpliwość, współpracę i wybieranie przejść, na których jeszcze nie ma kolejek. Ten sposób skracania drogi na wschód zalecał też w czwartek Grzegorz Schetyna, wicepremier i szef MSWiA, który zapewnił, że rząd szuka recepty na pogłębiający się kryzys graniczny.
Problem z odprawami w głębi Polski polega na tym, że w ich trakcie można załatwić tylko część formalności. Zarejestrować przewóz towarów i tak trzeba na przejściu granicznym.
Tymczasem protest rozszerza się na cały kraj. – Funkcjonariusze wybierają najskuteczniejsze jego formy – poza strajkiem, do którego 15-tysięczna formacja nie ma prawa – mówi Iwona Fołta, szefowa związkowej centrali.
Celnicy biorą więc urlopy na żądanie i korzystają ze zwolnień lekarskich. W Gronowie na przejściu z obwodem kaliningradzkim zamiast 15 funkcjonariuszy pracowało wczoraj czterech. Zmniejszała się również obsada punktów celnych w Kielcach, Starachowicach, w terminalach kontenerowych w Gdyni, Szczecinie. W Dorohusku zamiast kilkudziesięciu celników potrzebnych na zmianie pracowało 17, w tym tylko czterech z uprawnieniami do odprawiania ciężarówek.