Czeka ją nas tłuste lata w prywatnej awiacji. Co roku będzie przybywać 100 – 200 nowych maszyn – prognozuje Jan Borowski, największy polski diler samolotów, m.in. amerykańskiego Pipera i austriackiego Diamonda. Jego firma J.B. Inwestment w ciągu dziesięciu lat – do 2005 r. – sprzedała dziewięć samolotów. W 2006 r. sprowadziła ich pięć. W 2007 r. sprzedała 20 sztuk. A w pierwszych miesiącach tego roku ma już 11 zamówień.
Od kwietnia rozwój prywatnej awiacji jeszcze przyspieszy. – Dzięki zasadom Schengen będę mógł wystartować ze swego lądowiska w Konstancinie i swobodnie, nawet bez kontroli paszportowej, polecieć do Paryża – nie kryje entuzjazmu Jan Borowski.
W prywatnych rękach jest dziś w Polsce ponad 630 samolotów. Większość to starsze, używane maszyny w cenie od kilkudziesięciu do 100 tys. dol. od sztuki, ale np. Leszek Czarnecki, prezes korporacji finansowej Getin, wkrótce odbierze luksusowego amerykańskiego howkera 900 XP wartego ponad 14,6 mln dol.
Dwa dwumiejscowe nowe austriackie katany DA 20 C1 (po 198 tys. dol. za sztukę) dobre do szkolenia pilotów kupuje właśnie Dariusz Szpineta, prezes Aviation Asset Management z lotniska w podwarszawskich Babicach. Firma Szpinety dysponuje dziewięcioma samolotami, które wnieśli do spółki jej udziałowcy.
Z pasji i entuzjazmu do latania uczynili biznes. Chlubą AAM jest teraz nowy turbośmigłowy Beechcraft King Air B200 GT, za 5,6 mln dol., spora luksusowa powietrzna limuzyna, którą w godzinę i dziesięć minut można dowieźć pięcioosobową rodzinę z ekwipunkiem na narty do Innsbrucka, w dwie i pół godziny dotrzeć z biznesową delegacją do Moskwy albo w godzinę przerzucić korporacyjnych audytorów z Krakowa do Gdańska.