Na koniec kwartału zarządzający funduszami próbują poprawić swoje dokonania i dogonić benchmarki. Tym po części można tłumaczyć zwyżki na warszawskim parkiecie. Od początku roku akcje na giełdzie straciły średnio około 15 proc. Spośród działających na krajowym rynku akcji funduszy inwestycyjnych tylko mniej więcej połowie udało się osiągnąć lepszy wynik.

Do zakupów w pewnym stopniu zachęcały też dane makro, jak chociażby te na temat sprzedaży detalicznej pokazujące, że gospodarka wciąż ma się nieźle. Przed nami jednak kolejny już w tym roku test poziomu 3000 pkt. W środę na rynku widać było trochę więcej pieniędzy. Obroty spadły jednak do 1,5 mld zł – znów zabrakło środków, by wyprowadzić indeks wyżej. Widać to było zresztą po przebiegu całej wczorajszej sesji. Zaczęło się od zwyżek, które przybrały na sile po publikacji danych makroekonomicznych z USA. Ich motorem były walory KGHM, ze swoim 10-proc. udziałem w indeksie WIG20. Ponad 7-proc. wzrost notowań lubińskiego giganta to efekt drożejącej na świecie miedzi. Drugą spółką “odpowiedzialną” za udaną sesję był PKO BP, którego udział w indeksie przekracza 14 proc. Optymistyczne prognozy banku dotyczące tego kwartału podziałały na wyobraźnię inwestorów. Kurs wzrósł o 2,3 proc., a obroty sięgnęły 255 mln zł. Jednak im bliżej było poziomu 3000 pkt, tym wyraźnie zapał kupujących słabł. Ostatecznie, choć indeks WIG20 zyskał na zamknięciu 1,5 proc., znów nie udało się pokonać bariery 3000 pkt.

Na parkietach zachodnioeuropejskich początek dnia był bardzo udany. Duże zakupy skończyły się jednak wraz z otwarciem giełd w USA. Tam notowania stały pod znakiem spadków. Indeks DJI stracił około 1 proc., dużo mocniej spadł wskaźnik firm technologicznych Nasdaq, prawie o 2 proc. To efekt słabych danych kwartalnych Oracle.