MON w ekspresowym tempie musi kupić wozy patrolowe lepiej chroniące żołnierzy na misjach. Pierwszych 40 pojazdów trafi do armii bez przetargu. – Chcemy przyspieszyć dostawy ze względu na pilne potrzeby operacyjne. Reszta zostanie zakontraktowana po konkursie, a wśród wymagań będą inwestycje offsetowe – potwierdza Robert Rochowicz, rzecznik MON. Szacuje się, że wartość całego zamówienia przekroczy 100 mln zł.

Wojsko właśnie zaprosiło czterech producentów wyspecjalizowanych pojazdów do udziału w przedsięwzięciu. Wśród adresatów znalazła się szwajcarska firma Mowag, producent pancerki Eagle IV, południowoafrykański oddział BAE Systems, który robi pojazdy RG-32, włoskie Iveco produkujące rozpowszechnione w armiach NATO samochody LMV. W tym gronie jest też polska prywatna spółka AMZ Kutno. W firmie powstała własna konstrukcja opancerzonego wozu patrolowego Tur. Samochód testowy przejechał już 40 tys. kilometrów i pomyślnie przeszedł próby balistyczne. – Spełniamy wyższe standardy NATO w dziedzinie odporności na przestrzelenia i odłamki – zapewnia Jarosław Stachowski, prezes AMZ Kutno. Firma chwali się też, że wóz chroni załogę przed eksplozją sześciokilogramowej miny pod dnem pojazdu. Prezes Stachowski zapewnia, że pancerka z Kutna jest już gotowa do resortowych prób, które poprzedzą wybór pojazdu dla armii.

Samochód jest wyposażony we włoski silnik IVeco, niemieckie elementy podwozia, jednak reszta pojazdu będzie powstawała w Kutnie lub u polskich poddostawców. Dotyczy to uzbrojenia i sprzętu łączności. Jeśli wojsko zaakceptuje jakość blach pancernych ze Stalowej Woli, nawet osłony balistyczne będą z krajowych zakładów.

Prezes Stachowski twierdzi, że fabryka zamierza wykorzystać swoją przewagę nad zachodnią konkurencją – przede wszystkim niższą cenę (wozy zachodnie kosztują nawet 400 tys. euro za sztukę, niemal dwukrotnie drożej niż Tur) i gotowość do błyskawicznego wykonania przyszłych zamówień. – Pierwsze dostawy byłyby możliwe jeszcze w tym roku. Zachodni producenci potrzebują więcej czasu: popyt na opancerzone samochody patrolowe specjalnie zabezpieczone przed minami jest dziś ogromny w związku z niebezpiecznymi misjami NATO m.in. w Afganistanie czy Czadzie. Tur jest pojazdem najlżejszym spośród oferowanych przez konkurencję: waży 6,2 tony, może przewozić pięcioosobową załogę, a spód wozu wyprofilowany w kształcie litery V ma za zadanie rozpraszać impet wybuchu miny.