W tym roku największa gospodarka Europy, która przyjmuje ponad jedną czwartą polskiego eksportu, będzie się rozwijać w tempie 1,7 proc., a w przyszłym już tylko w tempie 1,2 proc. Mimo to Michael Gloss, niemiecki minister gospodarki, stara się zachować optymizm. – Nasza gospodarka jest w raczej dobrej kondycji – przekonuje. Ale prognozy tego nie uzasadniają.Jak na ten kraj nie jest to wynik fatalny. W 2003 r. Niemcy przeszły recesję, a w 2004 i 2005 r. rozwijały się w średnim tempie 1 proc. Dopiero ostatnie dwa lata przyniosły ożywienie, które jednak nie okazało się na tyle silne, żeby bezpiecznie przetrwać problemy w Stanach Zjednoczonych.
2,5 proc. wyniósł w zeszłym roku wzrost PKB Niemiec. W latach 2008 i 2009 będzie już znacznie niższy
– Mimo że nasza gospodarka ma dobre fundamenty, to nie jesteśmy rajską wyspą. Byłoby iluzją twierdzenie, że spowolnienie w USA nie będzie miało wpływu na Niemcy – mówił Gloss. Jako jedną z przyczyn słabnącego wzrostu Produktu Krajowego Brutto podał też wysoki kurs euro do dolara. Niemiecki eksport ucierpi na spowolnieniu w Stanach Zjednoczonych i silnym euro, chociaż – według przewidywań – nie poniesie wielkich strat. W tym roku ma realnie wzrosnąć – według przewidywań resortu gospodarki o 5,1 proc., a w 2009 r. o 4,5 proc.
Znacząco wolniej będą za to się rozwijać inwestycje – z 4,9 proc. w 2008 r. do 3,2 proc. w 2009 r. – do czego się przyczynią m.in.: utrudniony dostęp do kredytów, rosnące stopy procentowe oraz przewidywany spadek popytu zagranicznego.
Pozytywną informacją dla niemieckich przedsiębiorstw jest natomiast prognoza rosnącej konsumpcji na wewnętrznym rynku. W tym roku zwiększy się ona o 0,8 proc., a w przyszłym o 1,3 proc.