Nie w czerwcu, ale dopiero we wrześniu Urząd Komunikacji Elektronicznej podejmie decyzję o ewentualnym podziale Telekomunikacji Polskiej. Według szacunków ”Rz” koszty dla spółki z tego tytułu wyniosłyby około 0,5 mld zł.
– Musieliśmy jeszcze raz ogłosić przetarg na wykonanie analizy separacji funkcjonalnej TP. Na dniach poddamy konsultacjom warunki nowego przetargu. Cała procedura łącznie z wykonaniem analizy potrwa dwa do trzech miesięcy, więc decyzję podejmiemy po wakacjach – mówi Anna Streżyńska, prezes UKE.
Urząd chce, aby TP – wzorem brytyjskiego BT – wydzieliła pion zarządzania liniami abonenckimi. Z tych linii – na takich samych zasadach finansowych – miałby korzystać dział produktów detalicznych samej TP i jej konkurenci. Alternatywne telekomy od kilku lat sprzedają usługi abonentom podłączanym przez TP, ale narzekają na współpracę z operatorem narodowym.
– W obszarze technicznym układa się zadowalająco. TP ciągle jednak nadużywa swojej pozycji, jeżeli chodzi o komercyjne warunki dostępu do jej sieci. Separacja funkcjonalna jest najlepszym sposobem na te problemy – twierdzi Mirosław Godlewski, prezes zarządu Netii. Właśnie Netia, obok Tele2, najaktywniej odbiera klientów TP. Operator narodowy nie chce ułatwiać konkurentom życia ani zgodzić się na separację.
– Opóźnienie decyzji o kilka miesięcy nie ma praktycznego znaczenia dla procesu, który zajmie dwa lub trzy lata. – Z drugiej strony, jeżeli czasowe poślizgi zdarzają się na tak wczesnym etapie, to co będzie później? – pyta Michał Marczak, szef działu analiz Domu Maklerskiego BRE Banku. Obserwatorzy rynku powątpiewają, czy UKE starczy determinacji do egzekucji podziału, co do którego nie ma politycznego poparcia w rządzie.