Piątek był kolejnym dniem spadku notowań ropy naftowej. Na londyńskiej giełdzie za baryłkę Brent płacono o ok. 70 centów mniej niż w czwartek, a w Nowym Jorku cena spadła o ok. 40 centów (do 128,9 dolarów).

W ciągu czterech dni mijającego tygodnia ropa staniała o kilkanaście dolarów na baryłce. Tydzień temu kosztowała 147 dolarów. Takiej przeceny w krótkim czasie nie było od grudnia 2004 roku. Doprowadziła do niej decyzja Stanów Zjednoczonych o przystąpieniu do rozmów z Iranem na temat broni nuklearnej. Pozytywnie na rynek wpłynęły także informacje o zakończeniu strajku w brazylijskim koncernie Petrobras.

Najnowsza prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazuje, że gospodarka światowa powinna wzrosnąć w tym roku o 4,1 proc. W kwietniu szacował, że wzrost może sięgnąć 3,7 proc. Fundusz podniósł także prognozy dotyczące cen ropy w 2008 r. i 2009 r. do 125 dol. za baryłkę. Wcześniej podawał, że przyszłoroczna cena surowca wyniesie 116,25 dol.

Analitycy nie są zgodni, co może się wydarzyć w najbliższych dniach na rynku ropy. Co trzeci ze specjalistów ankietowanych przez agencję Bloomberg uznał, że można się spodziewać kolejnych podwyżek na rynku ropy. Optymistów było więcej – 45 proc. pytanych stwierdziło, że możliwe są spadki. Nic dziwnego więc, że Amerykanie liczą na obniżki cen na stacjach paliwowych. Gdyby spadkowa tendencja na rynku ropy utrzymała się, benzyna może kosztować poniżej 4 dolarów za galon. Obecnie średnia cena to 4,11 dolarów i jest o ponad dolar wyższa niż rok temu. To spowodowało spadek popytu na paliwo. Amerykanie mniej chętnie wybierają się na wakacje samochodami.