Reklama
Rozwiń

Samochody na hamulcu

W styczniu sprzedaż aut w Europie była najniższa od dwóch dekad. Na minusie znalazły się rynki wszystkich krajów. Tylko jedna z ponad 40 marek nie odnotowała spadku.

Aktualizacja: 14.02.2009 08:20 Publikacja: 14.02.2009 03:55

Samochody na hamulcu

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

W styczniu w Europie zarejestrowano niewiele ponad 958,5 tys. nowych aut osobowych – podało Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów ACEA. To o 27 proc. mniej niż rok wcześniej. To także pierwszy od 1993 r. styczeń, kiedy sprzedaż na kontynencie jest poniżej miliona sztuk. Tak wielkiego spadku (w ujęciu rocznym) nie notowano od dwóch dekad.

– Nikt nie wie, czy już osiągnęliśmy dno. Ale nie wyobrażam sobie, że może być jeszcze dużo gorzej – komentuje Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. – Raczej w Europie będą się już utrzymywać zbliżone do styczniowego poziomy sprzedaży – dodaje. – Ja sądzę jednak, że w skali Europy to jeszcze nie jest dno – uważa Wojciech Halarewicz, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Mazda Motor Logistics Europe. – Magazyny są pełne aut, które koncerny będą zmuszone obejmować promocjami. To daje jeszcze w niektórych krajach impuls do zakupów. Dopiero gdy znikną wyprzedawane ze starego rocznika wozy, będziemy mówić o dnie – tłumaczy.

Jeszcze w grudniu przed spadkami obroniło się pięć europejskich państw. W styczniu na minusie byli już wszyscy. Najmniej dotkliwie motoryzacyjna zapaść obchodzi się z polskimi dilerami. Spadek sięgnął 5,3 proc. i był najniższy w Europie. Co więcej, jednocyfrowy spadek odnotowano jeszcze tylko w jednym kraju – Francji (7,9 proc.). W pozostałych państwach liczba rejestracji nowych aut spadała od kilkunastu do ponad 88 proc. (Islandia).

– Oczywiście, że lepiej mieć -5 proc. niż -30 proc., ale to trochę radość przez łzy. Mamy mały spadek tylko dlatego, że była niska baza rok temu – podkreśla Faryś. Ludzie z branży uciekają przed prognozami dalszego rozwoju rynku. – Ale pięcioprocentowy spadek w Polsce w styczniu o niczym jeszcze nie mówi – komentuje Jan Madeja, prezes Mercedes-Benz Polska. – Mimo wszystko uważam, że w całym roku możemy mieć sprzedaż zbliżoną do tej z roku 2008. Ale do tego potrzeba wreszcie decyzji polityków. Rozmawiamy o akcyzie, sprowadzaniu starych aut, odliczaniu VAT. Wystarczy, żeby rząd skutecznie zajął się choćby jednym z tych problemów, a już byłaby szansa na wzrost popytu – zapewnia.

Państw, gdzie sprzedaż w styczniu spadła mniej więcej o połowę lub dotkliwiej, jest sporo. To m.in. Dania, Irlandia, Portugalia, Norwegia, Węgry, Estonia. – Tak niskie poziomy w wielu krajach zaczynają zagrażać egzystencji dilerów – uważa Halarewicz. Podaje przykład Irlandii, gdzie przy obecnej sprzedaży stany magazynowe Mazdy wystarczą na dwa lata. – To dramat importerów, ale i dilerów. Ci ostatni w najmocniej dotkniętych kryzysem krajach zaczną wkrótce upadać – uważa szef Mazdy w Polsce.

Przed spadkami w Europie obroniła się tylko jedna marka – Jaguar. Ale trzeba podkreślić, że jej udział w rynku to ledwie 0,2 proc. Pozostałe firmy były na minusie. Rekordziści to Saab, Chrysler i Land Rover, które nie znalazły klientów nawet na połowę aut sprzedanych przed rokiem. Najlepiej radzą sobie Alfa Romeo (-2,3 proc.), Audi (-6,1) i Hyundai (-16,3). Ostatnia z wymienionych jest także jedną z dwóch marek, które uchroniły się w styczniu przez zmniejszeniem sprzedaży w USA. Dokonała tego, wprowadzając niecodzienną promocję – jeśli klient, który zaciągnął kredyt na nowego hyundaia, straci w ciągu roku pracę, może bez ponoszenia kosztów oddać auto dilerowi.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [mail=m.zwierzchowski@rp.pl]m.zwierzchowski@rp.pl[/mail][/i]

W styczniu w Europie zarejestrowano niewiele ponad 958,5 tys. nowych aut osobowych – podało Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów ACEA. To o 27 proc. mniej niż rok wcześniej. To także pierwszy od 1993 r. styczeń, kiedy sprzedaż na kontynencie jest poniżej miliona sztuk. Tak wielkiego spadku (w ujęciu rocznym) nie notowano od dwóch dekad.

– Nikt nie wie, czy już osiągnęliśmy dno. Ale nie wyobrażam sobie, że może być jeszcze dużo gorzej – komentuje Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. – Raczej w Europie będą się już utrzymywać zbliżone do styczniowego poziomy sprzedaży – dodaje. – Ja sądzę jednak, że w skali Europy to jeszcze nie jest dno – uważa Wojciech Halarewicz, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Mazda Motor Logistics Europe. – Magazyny są pełne aut, które koncerny będą zmuszone obejmować promocjami. To daje jeszcze w niektórych krajach impuls do zakupów. Dopiero gdy znikną wyprzedawane ze starego rocznika wozy, będziemy mówić o dnie – tłumaczy.

Biznes
Rząd nie wyklucza wyłączenia X w Polsce przez skandaliczne wpisy Groka
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Biznes
Norwegia wyrzuciła rosyjskich rybaków ze swoich wód. Stanowili zagrożenie
Biznes
Giełdowe spółki wolne od pozwów synów Zygmunta Solorza
Biznes
Polska bezbronna wobec dronów, negocjacje UE-USA, możliwe spadki cen mieszkań
Biznes
Kina podsumowują pierwsze półrocze. Nawet „Minecraft” nie pomógł