Kiedy rok temu niemiecki BMW ogłaszał wyniki – które pozytywnie zaskoczyły analityków – prezes koncernu nieoczekiwanie zapowiedział ostre cięcie kosztów, w tym również zatrudnienia. W środowisku wtedy zawrzało, ale mówiono, że mądra firma tak właśnie postępuje. Tnie koszty, kiedy jest najlepiej, a nie wówczas, gdy ma nóż na gardle.
Podobnie robiły Fiat, Daimler i Volkswagen oraz europejski Ford. Teraz te cztery koncerny nie tylko spodziewają się zysku za rok 2008, ale też mają sporą szansę, by dodatni wynik utrzymać też w 2009 r.
Nawet biorąc pod uwagę to, że tegoroczny zysk będzie zapewne o połowę mniejszy od zeszłorocznego i o wiele niższy od wyników za doskonały 2007 rok – będzie to ewenement. Zdaniem analityków Citigroup łączny zysk europejskich producentów za 2008 r. będzie o 9 mld euro niższy niż w 2007 r. Rok 2009 będzie jeszcze gorszy – według tych samych analityków trzeba będzie jeszcze ciąć kolejnych 15 proc. kosztów. Bardziej pesymistyczni są specjaliści od rynków motoryzacyjnych w Goldman Sachs, którzy przewidują spadek zysku aż o 20 proc.
Fiat, BMW i Daimler podkreślają, że ich zysk jest ciężko wypracowany. Rzecznik Daimlera Thomas Froehlich nie ukrywa, że oszczędności dosięgną także kooperantów, a robotnicy w fabrykach koncernu będą musieli podzielić się pracą – czyli pracować krócej. Czarno wygląda przyszłość pracowników na umowach okresowych. Drastycznie zostaną też obcięte wydatki na usługi zewnętrzne – prawników, konsultantów. Zarząd Daimlera musi zapomnieć o jakichkolwiek podwyżkach płac.
Zdrowe koncerny nie planują też w tym roku wielkich premier. Podczas salonu w Genewie pokazują raczej udoskonalone wersje starych hitów niż całkowicie nowe modele, które miałyby zawojować rynek. Ich ekspozycje także stały się ofiarą oszczędnościowych programów. Część firm zamiast aut wystawia ich gigantyczne zdjęcia, bo to mniej kosztuje.