Zdecydowana większość inwestycji drogowych jest kończona po ustalonym terminie. Te oddane na czas można policzyć na palcach jednej ręki. Teraz rząd szykuje sposób na zdyscyplinowanie kontrahentów.
Nowe specyfikacje przetargowe będą zawierały taryfikator kar. Każdy dzień opóźnienia zakończenia prac będzie kosztował wykonawcę 0,01 proc. wartości kontraktu. Jeżeli na czas nie przekaże Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad harmonogramu prac, raportu czy projektu umowy z podwykonawcą, zapłaci 2 tys. zł za każdy dzień zwłoki. Odstępując od kontraktu z własnej winy, firma będzie musiała zapłacić 10 proc. ceny kontraktu.
Do tej pory GDDKiA naliczała kary głównie za opóźnienie w oddaniu inwestycji. O ok. 820 tys. euro mniej zapłaciła za wybudowanie drogi A18 z Olszyny do Golnic. O ponad 1 mln euro pomniejszyła w zeszłym roku fakturę za budowę ekspresowej siódemki z Koszwał do Kazimierzowa.
Tymczasem GDDKiA jest zalewana pozwami od firm budowlanych. – Gdy tylko wbiją łopatę, zaczynają wysuwać roszczenia finansowe. To powszechna praktyka – mówi Andrzej Maciejewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W pierwszej kolejności finansowe żądania wykonawców są rozpatrywane na placu budowy. – Jeżeli dodatkowe koszty pojawiają się w wyniku siły wyższej lub konieczności zastosowania innych, droższych rozwiązań, niż przewidziane w projekcie, z reguły zgadzamy się na skorygowanie wartości kontraktu – wyjaśnia Maciejewski. Część z tych, które nie zostaną uznane przez kierownika budowy, trafia do regionalnych oddziałów urzędu, w ostatniej kolejności pojawiają się w centrali. Ok. 50 proc. z nich trafia do sądu. – W ciągu ostatnich dwóch lat do centrali nie trafił ani jeden wniosek – mówi Maciejewski. Ostatnio pojawiło się kilka. Strabag domaga się ok. 260 mln zł, Budimex ok. 40 mln zł. Prawdopodobnie, jeżeli przedsiębiorcy nie odstąpią od swoich roszczeń, obie sprawy skończą się w sądzie.