Niemieckie dopłaty do złomowania starych samochodów i wymiany na nowe, których konsekwencją są wizyty naszych zachodnich sąsiadów u polskich dilerów, już nie wystarczają, by ratować rynek. Pierwszy raz od stycznia sprzedaż w krajowych salonach była na minusie.
– Żeby ocenić prawdziwy stan rynku, trzeba odliczyć przynajmniej 6 tys. samochodów, które trafiły do zagranicznych klientów – przypomina Wojciech Halarewicz, dyrektor zarządzający polskiego oddziału Mazdy. – Jesteśmy zatem realnie poniżej poziomu 20 tys. aut miesięcznie. A to już recesja.
Sprzedaż poniżej poziomu 20 tys. sztuk ostatni raz notowana była w Polsce jesienią 2006 r. A zatem w czasach najgłębszego spadku naszego rynku, kiedy rocznie nabywców nie znalazło nawet 240 tys. sztuk.
Co prawda po pięciu miesiącach roku rynek jest jeszcze na plusie, ale już tylko o nieco ponad pół proc. w porównaniu z okresem styczeń – maj 2008. I już w tym miesiącu sytuacja może się zmienić. Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar, podkreśla, że liczba aut kupowanych przez klientów instytucjonalnych spadła w ostatnich miesiącach o niemal jedną trzecią. Jeszcze rok temu udział firm w całym rynku sięgał niemal 45 proc. Teraz jest to 37,5 proc. – A co siódme auto zarejestrowane w tym roku na firmę zostało zakupione na potrzeby producenta, oficjalnego importera lub dilera.
Ten rok przynosi zmianę w zestawieniu najpopularniejszych marek. Ubiegłorocznego lidera (w okresie styczeń – maj), czyli Toyotę, zastąpiła Skoda. Sprzedaż czeskiej marki cały czas rośnie o ponad 12 proc. Drugi jest z kolei Fiat (trzeci rok temu). Dopiero na trzeciej pozycji jest w tym roku Toyota, notująca niemal 20-proc. spadek sprzedaży.