Jak dowiedziały się „Wiedomosti” rachunek opiewa na 1,785 mld dol. i jest konsekwencją zerwania współpracy po zakończeniu rosyjsko-ukraińskiej wojny gazowej.
Do końca ubiegłego roku należący wtedy do Firtasza Emfesz zgodnie współpracował z RUE i Rosjanami: Gazprom dostarczał paliwo RUE, ta - Ukrainie i klientom z Europy Wschodniej w tym Emfeszowi. A ten sprzedawał gaz na rynku węgierskim (ok. 3 mld m[sup]3[/sup] rocznie).
W wyniku gazowego konfliktu ten łańcuch pośredników się rozpadł, bowiem Ukraina wymogła zawarcie bezpośredniego kontraktu z Gazpromem. RUE okazała się niepotrzebna. Gazprom przestał dostarczać RUE gaz, co odbiło się nie tylko na wstrzymaniu dostaw na Węgry poprzez łącznika czyli Emfesz, ale także do Polski.
Emfesz, aby nie utracić węgierskiego rynku, musiał gwałtownie szukać innego dostawcy gazu (znalazła Foldgaz Trade, spółkę-córkę niemieckiego E.On) , kupować go po wyższej cenie i jeszcze zapłacić kary umowne węgierskim odbiorcom. To miało kosztować spółkę dodatkowo 355 mln dol. Do tego straciła ona kontrakt na dostawy rosyjskiego gazu do 2015 r., który miała podpisany z RUE - i tutaj straty Emfesz ocenił na 1,144 mld dol. Jeszcze 285 mln dol. to dług cypryjskiej spółki Firtasza przed Emfeszem.
Pod koniec kwietnia Emfesz został sprzedany nieznanej firmie RosGas za...jednego dolara.