Na największym rynku na świecie, w USA sprzedaż wzrosła o 20 proc. potwierdzając stopniową poprawę gospodarki. Wzrost nie był jednak tak duży, jak niektórzy liczyli, biorąc pod uwagę system zachęt przy kupowaniu, jak i to, że rok temu gospodarka amerykańska była w największej recesji od lat 30. - Ogólne ożywienie postępuje prawidłowo, choć jego tempo nie jest tak duże jak w okresach odbudowy po wojnie - ocenił wiceprezes GM ds. sprzedaży Steve Carlisle.
Wielka trójka z Detroit zanotowała wzrost sprzedaży po 12 trudnych miesiącach. GM osiągnął 6,4 proc., a jego cztery główne marki: Chevrolet, Buick, GMC i Cadillac zanotowały wręcz skok o 20 proc. Ford wypadł jeszcze lepiej, bo miał wzrost o 24,7 proc.; trzy główne marki: Ford, Lincoln i Mercury były na plusie. Chrysler zapowiadający równowagę w tym roku wyniku operacyjnego miał najlepszy wynik od niemal trzech lat: sprzedaż wzrosła o 25 proc.
Zadowoleni powinni być też konkurenci. Toyota osiągnęła wzrost o ponad 24 proc., słabszy od spodziewanego, bo od trzech miesięcy zachęca rabatami do kupowania swych aut. Nissan wypadł rekordowo ze wzrostem o 35 proc., wyprzedzając Hyundaia (30 proc.) i Hondą (12,5).
Rynek w USA zmalał jednak w kwietniu o 8 proc. do 11,2 mln rocznie wobec marca (11,8 mln), bo zniknął 5-procentowy rabat. Był jednak znacznie więzy niż rok temu, gzy sprzedano 9,23 mln sztuk w skali roku. Po 4 miesiącach rynek wynosił niecałe 11,5 mln szt. W 2005 r. sprzedano w USA niemal 17 mln pojazdów.
Na największym rynku w Europie, w Niemczech nastąpiła zapaść o 32 proc. do 259 500 aut, bo trzy czwarte całej produkcji trafiło zagranicę. Po 4 miesiącach rynek zmalał o 25 proc. wobec 2009 r., gdy istniały dopłaty za złomowanie. Organizacja importerów VDIK zakłada w całym roku sprzedaż 2,8 mln sztuk, o milion mniej niż rok temu.