Jak ubiegły rok wyglądał z punktu widzenia przedsiębiorstw? To pytanie Halina Brdulak zadała: Yannowi Belgy, dyrektorowi generalnemu FM Logistic Poland, Tomaszowi Burasiowi, prezesowi DHL Express, i Januszowi Górskiemu, prezesowi DB Schenker.
– Jestem zadowolony z minionego roku, chociaż przychody spadły o 6 proc., ale wynik netto był najwyższy w ostatnich latach i o
8 proc. przekroczył bardzo dobry rezultat z 2008 roku – ocenił Janusz Górski. Dodał, że rekordowe zyski są wynikiem strategii unikania konkurencji cenowej i upraszczania procesów. – Każdy łańcuch dostaw jest inny. Krytyczne są umiejętności ludzi, których zatrudniamy – stwierdził prezes DB Schenker. Jego firma zanotowała dwucyfrowy przyrost samochodowych przewozów międzynarodowych. Najdynamiczniej rosło zainteresowanie transportem do i z Francji, Włoch, a także krajów Europy Południowo-Wschodniej, w tym Czech i Słowacji. Dla tego regionu Polska staje się centrum dystrybucyjnym. Według Górskiego rok 2009 był znakomitym czasem dla przewozów lotniczych, przede wszystkim z Chin, Tajwanu i Malezji. Dwucyfrowe zwyżki notował transport oceaniczny z Chin, Tajwanu, a nawet Indii. – Samolotami importowane są dobra produkcyjne, które po przetworzeniu są eksportowane z Polski, natomiast drogą morską sprowadzane są towary konsumpcyjne. W kryzysie właśnie konsumpcja napędzała gospodarkę. Wzrost obrotów firm logistycznych był wprost proporcjonalny do udziału w ich portfelu dóbr szybkozbywalnych – zauważył Górski.
Właśnie we współpracy z sektorem FMCG specjalizuje się FM Polska, której przychody powiększyły się w 2005 roku o ok. 5 procent. – Wzrosły dwa razy mniej, niż planowaliśmy, ale nie jest to najgorszy rok, tym bardziej że zysk był wyjątkowo dobry, co było wynikiem redukcji kosztów – ocenił Yann Belgy. Dyrektor FM Logistic podkreślił, że w 2009 roku widoczna była nadpodaż usług przewozowych, co przełożyło się na redukcję stawek, przy równoczesnym wzroście kosztów. Ucierpieli na tym drobni przewoźnicy. Także stawki wynajmu powierzchni magazynowej zmalały z powodu nadpodaży. Deweloperzy oferowali promocyjne stawki, aby wypełnić pusto stojące obiekty. Belgy stwierdził, że mimo kryzysu firma nie zmieniła długofalowej strategii. – Musieliśmy jedynie zwrócić uwagę na płynność finansową i nie dopuścić do powstania opóźnień w płatnościach – powiedział.
Prezes DHL Express Tomasz Buraś nie podał żadnych danych finansowych dotyczących polskiej spółki z powodu nowych korporacyjnych standardów raportowania. Przyznał jedynie, że liczba przesyłek nie zmieniła się w stosunku do 2008 roku, natomiast diametralnie różne były kierunki przewozów oraz ich rodzaj. – W całym roku widoczny był trend oszczędnościowy – zauważył Buraś. – Klienci, którzy w poprzednich latach domagali się dostawy 24-godzinnej, w 2009 roku zamawiali tańsze dostawy 48-, a nawet 72-godzinne, dostosowując produkcję do dłuższych cykli transportowych. Dlatego szybko rosły obroty transportu drogowego, skierowanego głównie do Niemiec i Włoch – dodał. Ocenił, że pierwsza połowa roku była bardzo słaba. Natomiast w drugiej wyraźnie ruszyła gospodarka światowa i razem z nią transport lotniczy. – Klienci mówili, że wypełnili portfel zamówień do pierwszej połowy tego roku. Kupowali materiały i nowe maszyny. Takiego boomu nie pamiętam – wspominał prezes DHL Express. Podkreślił, że z powodu nadpodaży usług lotniczych ich ceny spadły o 10 proc. Także krajowi klienci szukali oszczędności. – Pod ich wpływem wprowadziliśmy zmiany w naszych procedurach, usprawniając je. Dzięki spowolnieniu tempa wzrostu mieliśmy czas poszukać nowych, efektywniejszych rozwiązań i wdrożyć je. Dla przykładu przyspieszyliśmy sortowanie przesyłek, dzięki czemu kurierzy więcej czasu spędzają z klientami. W ten proces włączyli się niemal wszyscy pracownicy. Gdyby nasze obroty nadal rosły w tempie dwucyfrowym, zapewne nie zrobilibyśmy tego – przyznał Buraś. Dodał, że dzięki temu firma jest przygotowana do kolejnego etapu rozwoju.