W lipcu 2008 r. prezydent leciał na szczyt G8 na wyspie Hokkaido (Japonia) i musiał zatrzymać się w Nowosybirsku dla nabrania paliwa. - Piąty raz jestem tutaj, a nigdy nie wysiadałem z samolotu — stwierdził ze złością. — A są tu chociaż jakieś sklepy? — zapytał. Szybko się rozczarował. Głucha noc, sklepów brak, salonik dla VIP-ów był bardzo skromny. Prezydent podróżował wówczas jednym z dwóch nowych, ale o małym zasięgu A319 kupionych za kadencji Jacquesa Chiraca i premiera Lionela Jospina.
Kilka tygodni wcześniej Sarkozy postanowił zamówić A330 o zasięgu 12 tys. km, co pozwoliłoby dotrzeć bez lądowania do Tokio, Dżakarty czy Limy. Musiał jednak czekać dwa lata, wizyty w odległych krajach spadły więc na premiera Francois Fillona.
Od jesieni prezydent będzie mieć samolot pozwalający mu na swobodne latanie po świecie, 14 godzin bez lądowania, zwłaszcza że Francja będzie przewodniczyć gremiom G8 i G20.
[srodtytul]Nowy stary A330[/srodtytul]
W maju 2009 r. Sabena Technics kupiła od Air Caraibes 324-miejscowy samolot, który miał na swym koncie 45 tys. godzin w powietrzu. Przez 15 miesięcy dostosowywała go do potrzeb nowego właściciela. Kosztowało to 156 mln euro (bez podatku), ale koszt dla skarbu państwa Francji zmaleje do ok. 100 mln dzięki sprzedaży dwóch rządowych A319.