Wybuch silnika Rolls-Royce w australijskim A-380 to najpoważniejszy problem, jaki ma kultowy produkt Airbusa – superjumbo. Ale nie pierwszy.
Klienci europejskiego producenta samolotów mieli do wyboru dwie opcje – właśnie napęd Rolls-Royce Trent 900, który wybrały Singapore Airlines, Lufthansa i Qantas (łącznie 21 maszyn) lub jednostki produkowane wspólnie przez General Electric i Pratt & Whitney, które dla realizacji tego projektu stworzyły Engine Alliance. Ich produkt wybrały linie Air France i dubajskie Emirates. Obydwie nie odnotowały dotychczas żadnych problemów.
Na razie nie jest znana przyczyna najnowszych kłopotów Airbusa, który bardzo poważnie przejął się kłopotami Qantasa. Wiadomo jednak, że ten największy samolot świata miał już wcześniej usterki technologiczne. Spowodowały one nie tylko opóźnienie dostarczenia maszyn, ale i dodatkowe koszty, które przekroczyły 5 mld euro i zmusiły EADS, właściciela Airbusa, do drastycznego cięcia kosztów.
W piątek kolejna maszyna Qantasa miała problem z silnikiem Rolls-Royce. Boeing 747 z 431 pasażerami na pokładzie zawrócił do Singapuru (miał lecieć do Sydney) i lądował awaryjnie z powodu kłopotów z silnikiem. Pasażerowie widzieli wydobywające się z silnika płomienie. Linie poinformowały, że problem „nie był poważny”, a maszyna miała wystartować do Sydney z kilkugodzinnym opóźnieniem.
– Najprawdopodobniej Rolls-Royce wycisnął ze swoich silników wszystko, co tylko się dało, a chciał nawet jeszcze więcej, żeby miały nadzwyczajne osiągi. Nie jest wykluczone, że jednym z największych kłopotów Rolls-Royce jest to, że jest jakieś niedopatrzenie w projekcie napędu, jakiś drobiazg, który jednak w tym przypadku urósł do ogromnego problemu – mówił „Rz” Hans Weber, prezes Tecop International, firmy konsultingowej z San Diego.