Właśnie inwestycje w poszukiwania i wydobycie ropy to główny element strategii przygotowanej przez władze Lotosu. Dochodzi do tego także zwiększenie sprzedaży paliw na krajowym rynku i rozwój sieci stacji.
Już za tydzień ten dokument opisujący plany gdańskiej grupy ma przyjąć jej rada nadzorcza. Prezes Paweł Olechnowicz nie ujawnia szczegółów, ale w rozmowie z „Rz” przyznaje, że inwestor w Lotosie pomógłby w realizacji nowej strategii. Zwłaszcza że plany w biznesie naftowym są bardzo kosztowne.
Ministerstwo Skarbu Państwa rozpoczęło proces prywatyzacji Lotosu, publikując 30 października zaproszenie do składania ofert na zakup ok. 53 prac. akcji spółki. Inwestorzy mają na to czas do 4 lutego.
Zdaniem Olechnowicza należąca do grupy firma Petrobaltic, która posiada aktywa wydobywcze Lotosu, mogłaby nawet samodzielnie zrealizować plan wydobycia miliona ton ropy w 2013 r. W przyszłym roku oprócz działalności wydobywczej na Bałtyku będzie też pozyskiwać ropę z jednego ze złóż na szelfie norweskim. – Ale to powolny, organiczny rozwój – mówi prezes Lotosu. – Nasz potencjał jest za słaby do bardziej agresywnego, dynamicznego rozwoju wydobycia. Ze względu na bilans firmy i zobowiązania wynikające z modernizacji rafinerii w Gdańsku możliwości finansowania nowych, większych przedsięwzięć w wydobyciu są po prostu ograniczone. Z dużym partnerem na pewno byłoby łatwiej
Szef Lotosu nie ujawnia, jak dużych nakładów na swoje inwestycje potrzebuje Lotos. Ale wiadomo, ze chodzi o miliardy euro. – Aby kupić złoże produkujące rocznie milion ton ropy, należy wydać minimum miliard euro – dodaje.