Po 1 maja 2011 roku może w Polsce zabraknąć kierowców

Przedsiębiorcy transportowi obawiają się braku kierowców. Z tego powodu dużo firm wstrzymuje się z rozbudową flot, tymczasem ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Infrastruktury niewiele robią, aby pomóc branży w uniknięciu kryzysu

Publikacja: 25.11.2010 00:18

Polskie firmy transportowe narzekają na brak kierowców

Polskie firmy transportowe narzekają na brak kierowców

Foto: Fotorzepa, Robert Przybylski RP Robert Przybylski

Na rynku brak samochodów i nie ma czym wozić towarów, jednak przedsiębiorcy nie są tak skorzy jak kilka lat temu do powiększania parku samochodowego. – W nadchodzącym roku czeka nas wiele niewiadomych i jedną z nich jest podaż kierowców. Z powodu otwarcia 1 maja 2011 roku rynku pracy w Niemczech i Austrii może ich szybko zabraknąć – ocenia wiceprezes Delta Trans Adam Rams. Firmy transportowe mogą stanąć przed podobnym problemem jak po wejściu Polski do Unii Europejskiej, czyli brakiem kierowców.

– Trudne chwile może przeżywać transport międzynarodowy – uważa przedsiębiorca z Wrocławia i członek Rady Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Zygmunt Sieńko. – Kierowcy jeżdżący w takich przewozach znają procedury, języki, więc łatwiej będą mogli przenieść się do nowych pracodawców na Zachodzie – uważa Sieńko. – Nie sądzę, aby w podobnej skali emigrowali kierowcy krajowi – dodaje. Sieńko nie wyklucza, że branża będzie musiała podnieść pensje, aby zachować pracowników. – Przypuszczam, że podwyżki mogą sięgnąć 2 tys. zł – szacuje. Także Unia Transportu Drogowego (IRU) ostrzega, że Europę czeka brak kierowców, który może doprowadzić do spowolnienia gospodarczego.

[srodtytul]8 tysięcy to zbyt drogo[/srodtytul]

Odpływ kierowców pogłębi już zauważalny brak pracowników. – Dla nas wyjazdy kierowców to żaden problem. Wyjeżdżali wcześniej i teraz, jeśli chcą, też mogą wyjechać. Natomiast brakuje chętnych do pracy. Mogę przyjąć ośmiu, jestem w kontakcie z urzędami pracy i nie ma kogo zatrudnić – narzeka właściciel szczecińskiej firmy transportowej Port-Trans Ryszard Portka. Na brak odpowiednich kandydatów zwraca uwagę także właściciel lubuskiej firmy Maszoński

Logistic Mirosław Maszoński. – Na 21 ofert, które otrzymałem, wybrałem tylko jednego kierowcę – przyznaje. Kierowców brakuje także na wschodzie kraju. Również dyrektor Biura Prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego Maciej Wroński dostrzega zagrożenie braku prowadzących. – Problemem jest brak wspieranego przez państwo systemu szkoleń nowych kierowców, np. szkolnictwa zawodowego – uważa. Zgadza się z nim przedsiębiorca i przewodniczący Regionu Dolnośląskiego Stowarzyszenia Przewoźników Grzegorz Wieczorek. – Największym błędem była likwidacja szkolnictwa zawodowego – uważa. Młodzi ludzie wchodzący do zawodu nie mają gdzie się kształcić, a na skutek wprowadzenia dyrektywy w sprawie wstępnej kwalifikacji i okresowego szkolenia kierowców, koszty kursów i egzaminów sięgają 8 tys. zł.

Według przedstawionego w kwietniu 2010 roku raportu NIK o szkoleniach kierowców w ciągu dziewięciu miesięcy 2009 roku kwalifikację wstępną odbyło tylko 78 (!) kierowców autobusów, na 8 tys. potrzebujących jej w pierwszym roku, obliczało Ministerstwo Infrastruktury. Policja we współpracy z NIK skontrolowała jesienią 2009 roku 4128 autobusówi 4780 samochodów ciężarowych. Okazało się, że bez wpisu o odbyciu kwalifikacji wstępnej jeździło ponad 9 proc. zobowiązanych do tego kierowców autobusów oraz ponad 17 proc. kierowców samochodów ciężarowych.

[srodtytul]Nieprzygotowany MEN[/srodtytul]

W Polsce jest ok. 800 tys. kierowców zawodowych zatrudnionych w blisko 90 tysiącach firm przewozowych. W czerwcu 2010 roku przedstawiciele przewoźników spotkali się z reprezentantami ministerstw Infrastruktury oraz Edukacji Narodowej, aby omówić problem szkoleń. Urzędnicy byli nieprzygotowani. Przedstawicielka MEN nawet nie wiedziała, że w wykazie zawodów nie ma kierowcy. Polska wybrała najbardziej radykalne i kosztowne rozwiązania, jak np. 280-godzinne szkolenie kierowców, podczas gdy inne kraje UE wybrały wariant o połowę krótszy.

Polskie przepisy zostały zmienione dopiero po interwencji przewoźników. tzw. ustawą antykryzysową. Nadal jednak kierowca za szkolenie zawodowe musi zapłacić ok. 8 tys. zł, a na taki wydatek wiele osób nie stać. Zajmujący się szkoleniami kierowców w ZMPD Euzebiusz Jasiński szacuje na podstawie ustaleń ITS, że każdego roku 3 procent kierowców wykrusza się z zawodu. Zapotrzebowanie roczne wynosi kilkadziesiąt tysięcy osób. Uważa, że państwo powinno przywrócić naukę kierowcy w szkołach zawodowych, w których kształceni są jedynie technicy drogowi. – Taki system pozwoliłby na znaczne obniżenie kosztów nauki, które obecnie muszą być ponoszone przez uczniów. Drogie jest także prawo jazdy kategorii B, którego całkowity koszt to co najmniej 2,5 tys. zł – szacuje. Dodaje, że zupełnie niezrozumiały jest zapis zakazujący przedsiębiorcy wliczenia w koszty funkcjonowania firmy ceny okresowego szkolenia kierowców i kwalifikacji wstępnej kierowców.

Obniżenie kosztów szkoleń i ułatwienie dostępu do zawodu kierowcy ma przynieść ustawa o kierujących. – Pracujemy nad umożliwieniem skorzystania z pieniędzy publicznych, w tym funduszy przeznaczonych na walkę z bezrobociem – wyjaśnia wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury poseł Janusz Piechociński z PSL.

[srodtytul]MI wie lepiej[/srodtytul]

NIK w raporcie napisał, że „Wyniki kontroli pokazały, że administracja rządowa nie stworzyła kierowcom odpowiednich warunków do odbycia szkoleń”. – Na dodatek MI odrzuca nasze propozycje uproszczenia wymagań, które zmniejszyłyby koszty szkoleń, nie obniżając ich jakości. Postulujemy, aby m.in. znieść rejonizację szkoleń okresowych, które obecnie trwają pięć dni i poważnie dezorganizują pracę przewoźników. Uważamy, że wymagania techniczne wobec ośrodków szkoleń są niepotrzebnie wyśrubowane, podobnie jak wobec taboru, który musi być wyposażony w wyłączniki ABS i ESP, co podnosi koszt sprzętu o 15 procent, a niczemu nie służy – wylicza Jasiński.

Wroński dodaje, że udrożnienie dostępu do zawodu powinno już być przygotowane. – Liczymy na wzrost gospodarczy, a on pociągnie za sobą wzrost zapotrzebowania na transport. Jednak bez kierowców gospodarka nie ruszy – kończy prezes IRU Janusz Łacny.

Robert Przybylski

Biznes
Aktywa oligarchów trafią do firm i osób w Unii poszkodowanych przez rosyjski reżim
Biznes
Rekordowe wydatki Kremla na propagandę za granicą. Czy Polska jest od niej wolna?
Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne