Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach nic się nie zmieni. - Jak mam sprzedawać warte kilkaset tysięcy zł samochody, skoro w listopadzie nie jestem w stanie zapewnić klientom opon zimowych, bo dostawy są zbyt małe? - pyta proszący o anonimowość sprzedawca jednej z luksusowych marek. Opon brakuje, a dostawcy - np. Continental - już zapowiedzieli 6-procentowe podwyżki. Nie sposób kupić także aluminiowych obręczy. - Do lutego nie spodziewamy się dostaw - mówi Piotr Straszewicz ze sprzedającej obręcze i opony firmy Aaltonen. Tłumaczy, że braki wynikają z ograniczenia dostaw z Chin.
- Unia obłożyła chińskie obręcze antydumpingowym cłem, a europejskie, w tym polskie fabryki pracują na trzy zmiany aby podołać zamówieniom z USA i Azji - wyjaśnia. Podobne kłopoty mieli wiosną klienci punktów naprawy klimatyzacji samochodowych. Brakowało czynnika chłodzącego, bo duże koncerny jak np. DuPont przy pierwszym uderzeniu kryzysu, pozamykały fabryki surowców, przygotowując się na długotrwały spadek zapotrzebowania i przychodów.
Przychody branży w okresie 2008-2009 spadły o 200 mld euro, zyski zmniejszyły się o 75 mld euro. Dostawcy przerażeni ponad 20-procentowym spadkiem cięli koszty i redukowali moce produkcyjne. Koszty restrukturyzacji sięgnęły 15 mld euro. Mimo to 350 dostawców padło. Tylko w Europie ok. stu zbankrutowało w 2009 roku. Raport Roland Berger Strategy Consultants podaje, że w ostatnich dwóch latach marża światowych dostawców wynosiła 1,2 procent, zaś europejskich była ujemna, sięgając 1,1 procent. Dlatego niektóre koncerny samochodowe musiały ratować gotówką swoich dostawców, aby uchronić ich przed bankructwem. - Niektórych wsparliśmy siedemdziesięcioma milionami euro - przyznaje Friedrich Eichiner, członek zarządu BMW AG odpowiedzialny za finanse.
Działania antykryzysowe rządów oraz szybkie odbicie rynków USA oraz rejonu BRIC zaskoczyły przemysł. W rezultacie brakuje towaru, a dostawcy komponentów notują rekordowe zyski. - Teraz ich sytuacja jest lepsza, mają solidne dochody i zapewnią nam potrzebne komponenty - ocenia Eichiner. Według raportu Roland Berger przychody dostawców niemal osiągnęły poziom sprzed kryzysu, to jest ok. 500 mld euro, a marża zysku w 2009 roku była rekordowo wysoka i doszła do 6 procent, gdy w 2007 roku wynosiła 5,7, a w kolejnym spadła do 1,4. Raport nadmienia, że wzrost popytu jest wyjątkowo duży w Europie i USA. W Chinach tegoroczny wzrost sprzedaży wynosi 17 procent, w Brazylii 14 procent i o 2 punkty procentowe mniejszy na rynkach północnoamerykańskich. Raport notuje, że dostawcy mają w tym roku wyjątkowo duże wpływy wolnej gotówki, wynoszące 4,2 procent obrotów, gdy w 2008 roku ledwo sięgały 0,4.
Raport przewiduje, że w najbliższych dziesięciu latach rynek dostawców komponentów samochodowych wzrośnie o 160 mld euro do 665 mld euro. Mimo boomu rynkowego, autorzy raportu ostrzegają, że sytuacja dostawców w dalszej perspektywie nie jest różowa. Pod naciskiem klientów, żądających tańszych aut, marże dostawców najprawdopodobniej skurczą się w 2011 roku, a branża musi do 2015 roku zrestrukturyzować swoje zobowiązania finansowe w wysokości 130 mld dolarów. Oznacza to przy najbliższym załamaniu popytu kłopoty finansowe dla ok. 20 procent firm, których wskaźniki są najsłabsze. Konsultanci Bergera uważają, że dostawcy komponentów powinni konsolidować się, aby uniknąć bankructw oraz ułatwić finansowanie badań nad nowymi technologiami.