– Drewno tartaczne kupowane na I półrocze kosztuje o 30 – 40 proc. drożej niż rok temu – mówi Marek Kubiak, prezes firmy PPD z Lęborka produkującej tarcicę. Papierówka w porównaniu z cenami sprzed dwóch lat zdrożała o 50 proc. Według danych Lasów Państwowych w 2010 roku średnia cena drewna wyniosła 156,6 zł za metr sześcienny, rok wcześniej 137 zł.
Mimo rosnących cen firmy przerabiające drewno mają kłopoty z zakupem surowca. Zdaniem Kazimierza Wejera, właściciela rodzinnej spółki MGJ prowadzącej tartak w Leśniewie, za taką sytuację odpowiadają Lasy Państwowe, które wprowadziły aukcyjny system sprzedaży drewna. – Nigdzie w cywilizowanych krajach taki system nie jest stosowany. Od dwóch lat udowadniamy, że jest szkodliwy, ale komuś zależy na rozłożeniu polskiego przemysłu drzewnego – mówi Wejer.
Lasy Państwowe sprzedają drewno na dwa sposoby. Połowa z ok. 28 mln m sześc. surowca trafia na przetargi ograniczone dla firm, które mają tzw. historię zakupową, druga połowa jest sprzedawana na internetowych przetargach otwartych. Jest jeszcze pula – ok. 6 mln m sześc. drewna, którą leśnicy sprzedają w systemie sprzedaży detalicznej, np. dla lokalnej ludności. Zdaniem Bogdana Czemko z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego to drewno w dużej części trafia do szarej strefy. – Z tego surowca można wyprodukować i sprzedać poza ewidencją i kontrolą, nie płacąc VAT, CIT, zatrudniając ludzi na czarno – mówi Czemko.
Przedsiębiorcy podkreślają, że na aukcjach, szczególnie przy zachodniej granicy, o surowiec muszą konkurować z zachodnimi firmami. Sporo kupuje energetyka, która jest w stanie przebić każdą cenę, a wykorzystuje drewno do spalania, by pozyskać dopłaty za energię wytwarzaną z ekologicznego surowca.
Kolejnym powodem gwałtownego wzrostu cen są pośrednicy. Jak wskazuje prezes Kubiak, to zazwyczaj jednoosobowe firmy, które zaczynają zakupy od licytowania drewna na aukcjach ogólnodostępnych, by wyrobić sobie historię otwierającą drogę do przetargów zamkniętych, na których kupujących jest mniej, a ceny niższe. – Jeśli pośrednik zrobi na przetargu otwartym 10 proc. swoich zakupów po 300 zł za metr sześc., a na zamkniętym kupi więcej surowca po 160 zł za metr sześc., średnio m sześc. kosztuje go 172 zł. Potem zgłasza się do mnie z propozycją, bym odkupił od niego surowiec po 250 zł za metr – mówi Kubiak. Jak dodaje, na jednym metrze pośrednik zarabia 70 – 80 zł. – Ja, żeby tyle zarobić, muszę opłacić 500 pracowników, sprzedać towar, zapłacić rachunki za wciąż drożejący prąd, odprowadzić podatki i składki – denerwuje się prezes.