– Śmieszy mnie ta dyskusja w Polsce. Nie ma podziału Europy. Polska ma wszelkie powody, żeby czuć się pewnie w tej sytuacji – mówił wczoraj w Brukseli Mikołaj Dowgielewicz, sekretarz stanu w MSZ ds. europejskich. Przekonanie wynika prawdopodobnie z faktu, że oczekiwania przed piątkowym szczytem strefy euro, w którym Polska oczywiście nie weźmie udziału, są raczej pesymistyczne. Przywódcy będą debatować bardziej nad bieżącymi problemami, a mniej nad strategią zacieśniania współpracy gospodarczej, która była przecież motywem zwołania tego nadzwyczajnego szczytu w gronie „17".
Przyczyny są dwojakie: brak zgody na konkretne propozycje francusko-niemieckie z paktu dla konkurencyjności, szczególnie jeśli chodzi o próbę harmonizacji podatków, a także seria pilniejszych problemów do rozwiązania. Decyzja agencji Moody's o obniżeniu wiarygodności kredytowej najpierw Grecji, a wczoraj Hiszpanii, apele ze strony Grecji i Irlandii o złagodzenie warunków przyznanych już europejskich pożyczek ratunkowych oraz niepewność co do stabilności finansowej Portugalii. Z tym muszą zmierzyć się dziś europrzywódcy.
Kluczowa jest oczywiście postawa Niemiec, które są największym płatnikiem do budżetu UE. Rynek czeka, aby zapadła decyzja o zwiększeniu Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej w taki sposób, żeby nominalny limit 440 mld euro był w pełni do wykorzystania. A także, aby pieniądze mogły służyć też do wykupu obligacji krajów z problemami na rynku wtórnym. Niemcy na razie chłodzą oczekiwania. – Niemiecki rząd nie uważa, aby był to dobry moment na dyskusje o EFSF – powiedział wczoraj w Berlinie wysoki rangą przedstawiciel urzędu kanclerskiego. Nie zgadzają się także na zmianę warunków kredytowych dla krajów w kryzysie. Niemiecka kanclerz w wywiadzie dla bulwarówki „Bild" wspomniała najwyżej o możliwości przedłużenia okresu spłaty, ale nie o obniżeniu oprocentowania.
A na tym bardzo zależy zarówno Dublinowi, gdzie rządzi już nowy premier Enda Kenny, jak i Atenom. Kenny zdążył odwiedzić Berlin, a grecki premier był wczoraj w Paryżu. – Wydłużenie okresu spłaty oraz obniżenie oprocentowania to czynniki decydujące o naszej zdolności do wypełnienia zobowiązań w długim terminie – powiedział Jeorjos Papandreou w wywiadzie dla „Le Monde".