W tym roku było już 12 śmiertelnych wypadków w kopalniach. To dużo, biorąc pod uwagę że w całym 2010 r. było ich 24. – Trend jest negatywny, choć jaki będzie tegoroczny bilans, trudno przewidzieć – mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki (były prezes WUG).
W polskim górnictwie są bardzo trudne warunki geologiczne, a złoża węgla coraz bardziej wyeksploatowane. Przez to surowiec staje się trudniejszy do wydobycia. W ocenie Steinhoffa Polska pod względem wypadkowości wypada całkiem dobrze na tle innych krajów. Wynika to m.in. z wielomilionowych nakładów, wydatkowanych na bezpieczeństwo w górnictwie oraz wysokich kwalifikacji kadry zatrudnionej w tej branży.
W ciągu ostatnich 20 lat poziom wypadków śmiertelnych radykalnie spadł. Pokazuje to wskaźnik wypadkowości na milion ton, który wynosi dziś 0,2 wobec 0,7 dwie dekady temu.
Zdaniem Janusza Steinhoffa, w kolejnych latach, wraz ze wzrostem nakładów na bezpieczeństwo, możemy spodziewać się coraz niższej wypadkowości. Wypadki mają bowiem dwa źródła. Są nimi ludzkie błędy oraz siły natury, związane z tąpaniami i zagrożeniami metanowymi.
- Wypadki występują w wyniku powtarzalnych błędów, a to pokazuje, że polskie górnictwo nie wyciąga wniosków z wcześniejszych zdarzeń – zauważa Janusz Malinga, wiceprezes WUG. Poza powtarzalnością błędów, tym co niepokoi jest rosnący udział wypadków spowodowanych czynnikiem ludzkim. Obecnie wynosi on 70 proc, podczas gdy kilka lat temu było to 50 proc.