W Wiśle trwa konferencja dotycząca bezpieczeństwa w polskim górnictwie organizowana przez Stowarzyszenie Inżynierów Techniki Górniczej i Wyższy Urząd Górniczy (WUG). Są już pierwsze wnioski. – Górnicy nie stawiają bezpieczeństwa na pierwszym miejscu – alarmują uczestnicy dyskusji. - Bezpieczeństwo w kopalni to suma pewnych zależności, od aspektu społecznego przez techniczny, aż wreszcie ekonomiczny – powiedział prof. Józef Dubiński, dyrektor naczelny Głównego Instytutu Górnictwa. Paneliści przyznali, że rola pracodawcy i załóg oraz kierownictwa w kształtowaniu bhp pracy jest bardzo ważna. Ich zdaniem musi być specyficzna dyscyplina pracy w kopalniach, czasem jak w wojsku. - W ankietach prowadzonych w naszej spółce górnicy dobrze ocenili swoich przełożonych, więc to oznacza, że dozór w kopalniach ma autorytet. Prawda jest jednak taka, że w hierarchii wartości bezpieczeństwo dla górników jest dopiero na piątym czy szóstym miejscu, a to bardzo źle, że nie jest ono najważniejsze – mówił Jacek Korski, p.o. prezesa Kompanii Węglowej. – U nas w ciągu kilku lat zmieniło się 20 proc. załogi, dlatego ich trzeba wdrażać w system bezpieczeństwa, ale nie na siłę. To musi dotrzeć do świadomości pracowników – dodał. - W zakresie bhp istotny jest poziom kultury bezpieczeństwa, a on bierze się z góry, czyli od kierownictwa. Jeśli najwyższe kierownictwo będzie przekonujące, to zyska uznanie wśród górników – powiedział Andrzej Tor, wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Bezpieczeństwo za daleko
- Niepokojące jest to, że górnicy stawiają bezpieczeństwo daleko przyznał Piotr Litwa, prezes WUG. - Bo w górnictwie podziemnym taki pracownik stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie, ale dla innych górników, a nawet całego zakładu górniczego. A w przypadku takiej katastrofy, jak ostatnia w kopalni Wujek-Śląsk ma to wpływ na kondycję całego zakładu górniczego (w 2010 r. przez skutki tej katastrofy i zamknięcie jej rejonu KHW wyprodukował o 1 mln ton węgla mniej niż zakładał – red.). Bezpieczeństwo musi być numerem jeden – dodał. Zdaniem Romana Łoja, prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego nawet najbardziej rygorystyczne przepisy nic nie dadzą, jeśli to tylko kierownictwo ma odpowiadać za bhp. - Konsekwencja wobec wszystkich jest bardzo potrzebna. W warunkach dołowych nie można zapominać o przepisach. Powinna obowiązywać zasada zero tolerancji, a nie na zasadzie „panie kierowniku zdarzyło mu się raz wypić, darujmy". Nie, konsekwencja musi być zarówno na poziomie kierownictwa, jak i pracowników, tu nie może być gradacji – podkreślał prezes KHW. Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że bardzo potrzebne są praktyki pod ziemią jeszcze podczas nauki górników, bo wtedy zaczyna się kształtowanie kadr. Zdaniem Beaty Marynowskiej z Okręgowego Inspektoratu Pracy młodzi ludzie muszą mieć szacunek do przełożonych i powinni mieć już zajęcia bhp w szkole. – Musi być moda na bezpieczeństwo, żeby nie było tak, że ten, kto ubiera się w środki ochrony indywidualnej, to jest śmieszny – tłumaczyła Marynowska. Jej zdaniem przekazywane pracownikom informacje na temat bhp muszą być przekonujące i zrozumiałe. – Oni muszą mieć świadomość, co tak naprawdę im grozi.
Zasada kija i marchewki
Zdaniem Andrzeja Tora premiowanie bezpieczeństwa też jest ważne. – My proponujemy uzależnienie wynagrodzeń w JSW także od promowania bezpieczeństwa, by ci, co najbardziej dbają o bezpieczeństwo byli motywowani – dodał Tor. - W KHW uświadamiamy górników na temat zagrożeń, ale motywacja finansowa też jest ważna, takie rozwiązania również wprowadzamy i dodatkowo kary dla tych, którzy świadomie łamią przepisy bhp – mówił Roman Łój. - Jeżeli nie będzie człowieka w procesie wydobywczym, szansa na wypadek będzie zerowa. Ale jeśli ludzie muszą być pod ziemią, to muszą być do swojej pracy najlepiej przygotowani jak się da – podkreślał Jacek Korski.