W latach 2008-2009 we France Telecom było 30 samobójstw, w 2010 — 23. Ostatni przypadek jest 2. w tym roku. Były także nieudane próby odebrania sobie życia. Wszystkie w miejscu pracy. Wielu ze zmarłych pracowników zostawiało listy, w których opisywali praktyki w firmie, które uważali za niemożliwe do zaakceptowania. Informowali o przepracowaniu, „zarządzaniu strachem"
Zdaniem zarządu France Telecom, który wyraża swoje ubolewania z powodu zaistniałej sytuacji, taka liczba samobójstw nie jest niczym nadzwyczajnym w gigantycznej firmie zatrudniającej ponad 100 tysięcy osób. W firmie mówi się jednak również o „zarazie samobójstw".
Wtorkowa tragedia dotyczy 57-letniego ojca czworga dzieci, który podpalił się na pracowniczym parkingu w zakładach FT w Merignac koło Bordeaux. W firmie pracował od 30 lat, ostatnio w telefonicznym centrum księgowości. Był członkiem związku zawodowego i zajmował się monitorowaniem warunków bezpieczeństwa pracy. Zdaniem szefa organizacji związkowej, Francoisa Deschampsa z CFE-CGC Unsa zmarły pracownik ostatnio był przesuwany ze stanowiska na stanowisko i z tego powodu był bardzo przygnębiony. — Te zmiany, oraz obniżenie zarobków zmusiło go do sprzedaży domu. O swojej sytuacji pisał kilkakrotnie do swoich zwierzchników, ale ani razu nie otrzymał odpowiedzi. Ale widziałem go jakieś 2 tygodnie temu, rozmawialiśmy i nie miałem wrażenia, jakoby był to człowiek o krok od samobójstwa — mówił Deschamps AFP.
Zdaniem związkowców atmosfera we France Telecom znacznie pogorszyła się od czasu prywatyzacji. Stanowiska pracy zmieniano tak często, że wzrosła tam liczba rozwodów, rozpadów rodzin. Problemy zaczęły się po tym, jak zaczęto wprowadzać w życie upubliczniony w zeszłym roku plan likwidacji 22 tys. miejsc pracy. Ze swojej strony FT umożliwił pracownikom korzystanie ze wsparcia psychologów, a zarząd publicznie składał obietnice zrobienia wszystkiego, by stres w miejscu pracy nie przynosił tak wielkich napięć w życiu pracowników.
W ubiegłym roku ustąpił ze stanowiska prezes FT, Didier Lombard, który ostrzegał przed „spiralą śmierci". Lombard był obwiniany przez związkowców za większość kłopotów, także za używanie niewybrednych słów do określenia sytuacji pracowników, kiedy mówił o trendach samobójczych w FT.