– Liczymy się z możliwością utraty części rynku w Polsce po jego liberalizacji, ale też przygotowujemy się na taki scenariusz – mówi „Rz" wiceprezes ds. finansów Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa Sławomir Hinc.

Ministerstwo Gospodarki zakłada, że w 2014 r. dojdzie do przynajmniej częściowej liberalizacji polskiego rynku gazu zgodnie z unijnymi wymaganiami. W ciągu dwóch, trzech lat mają być też uwolnione ceny dla biznesu.

Wiceprezes Hinc zakłada optymistycznie, że jeśli w tym czasie PGNiG będzie miało  konkurencyjną i elastyczną ofertę dla swoich klientów, to ich utrzyma. – Ceny dla przemysłu mają być uwolnione, ale to nie znaczy, że od razu polskie zakłady dostaną oferty zakupu taniego – tańszego niż od PGNiG – gazu – dodał. – Przewidujemy, że ceny w naszym kraju będą zrównywać się z tymi, jakie obowiązują w Czechach czy Niemczech. Żadna z zachodnich firm nie będzie sprzedawać gazu do Polski poniżej  kosztów.

Szefowie spółek azotowych obawiają się, że w efekcie liberalizacji od razu wzrosną ceny. Wiceprezes PGNiG przyznaje, że to realny scenariusz. – Wyznacznikiem cen dla Polski będzie rynek niemiecki. Tak było w  Czechach – gdzie ceny zmieniają się praktycznie jak w Niemczech – mówi. – Trudno prognozować poziom podwyżek. Na przykład latem w Niemczech ceny były o 15 proc. wyższe niż w Polsce. PGNiG chce też handlować gazem na europejskim rynku i tym samym zrekompensować sobie utratę części rynku. Zajmie się tym specjalnie powołana w Niemczech spółka.

– Przygotowujemy plan sprzedaży gazu za granicą (poprzez spółkę zależną – red.) – zapowiedział wiceprezes Hinc. Skoro inne firmy będą korzystały z liberalizacji w Polsce, to PGNiG skorzysta z dobrodziejstw otwartego rynku niemieckiego. Ten i przyszły rok to będzie okres rozruchu, a w kolejnych spółka powinna przynosić zyski, zarabiając na marżach. – Może osiągnąć sprzedaż 500 mln m sześc. gazu  rocznie – dodał.