Trasy przelotów pomiędzy Europą i USA oraz Kanadą znów muszą zostać zmienione, a przestrzeń powietrzna nad Islandią została zamknięta. Powodem jest wybuch kolejnego wulkanu.
Islandzkie władze lotnicze Isavia uspokajają jednak, że skutki wybuchu wulkanu nie będą tak dotkliwe dla lotnictwa, jak rok temu.
Tym razem nie jest to Eyjafjallajökull, który w zeszłym roku spowodował odwołanie ponad 100 tysięcy lotów i kosztował światową branżę lotniczą 1,7 mld dolarów utraconej sprzedaży. Wtedy też 10 mln pasażerów zmuszonych było do zmiany planów podróży.
Tym razem to Grimsvötn, który wystrzelił parę i popiół na wysokość ponad 15 tysięcy metrów. Jest to pierwszy wybuch tego wulkanu od siedmiu lat. Islandzkie władze lotnicze natychmiast zamknęły przestrzeń powietrzną o średnicy 360 km.
Zmiana tras przelotu jednak wydłuży czas podróży między Europą a północą półkuli zachodniej, więc linie lotnicze znów poniosą wyższe koszty.