Wczorajszy wzrost to jednak, według szacunków specjalistów z banków inwestycyjnych, dopiero początek tego, co ma nastąpić w tym i w kolejnym roku. Dotychczas eksperci z Goldmana Sachsa szacowali, że pod koniec tego roku baryłka ropy gatunku Brent będzie kosztować tylko 105 dol. Jeszcze bardziej powściągliwi w ocenach byli ich koledzy z banku Morgan Stanley, którzy uważali, że ten surowiec osiągnie na koniec 2011 r. cenę zaledwie 100 dol. za baryłkę. Teraz analitycy zmienili zdanie. Specjaliści z obu banków szacują, że za siedem miesięcy za baryłkę ropy Brent trzeba będzie zapłacić 120 dol.

Później surowiec będzie drożał jeszcze bardziej. W opinii ekspertów z Goldmana Sachsa na koniec 2012 r. osiągnie cenę nawet 140 dol. za baryłkę. Wcześniej bank szacował, że ropa na koniec przyszłego roku będzie kosztować 120 dol. za baryłkę. Do 130 dol. podnieśli swoje szacunki analitycy z Morgana Stanleya. W ich przypadku oznacza to skok prognoz o 24 proc. w stosunku do dotychczasowych szacunków.

Eksperci uważają, że  tylko kwestią czasu jest wykorzystanie zgromadzonych zapasów ropy na świecie i mocy rezerwowych krajów OPEC. Wzrost cen surowca będzie więc naturalną reakcją na konieczność zachowania równowagi na rynku. Analitycy z Goldmana Sachsa podnoszą także problem niskich dostaw ropy libijskiej i słabych efektów wydobycia surowca w krajach spoza kartelu.