Zdumiał mnie minister finansów, który na wniosek resortu infrastruktury o dodatkowe 500 mln zł na pilną naprawę 800 km dróg krajowych stwierdził, że „nie są to pilne remonty". To pana pierwszy błąd, panie ministrze! Powiedzieć coś takiego w kraju, który wciąż dziurami w drogach stoi, jest dyskredytujące. Jak wynika z raportu o stanie nawierzchni, natychmiastowego remontu wymaga aż 3 tys. km dróg krajowych, a nieco mniej pilnego, ale równie potrzebnego, kolejne 2 tys. km. Na doprowadzenie całej sieci do dobrego stanu potrzebujemy ok. 8 mld zł. Państwo, które chce odgrywać ważną rolę w UE, a nie potrafi załatać dziur w drogach, jest państwem słabym!
Drugi błąd to stwierdzenie, że drogowcy mają pieniądze z rosnącej opłaty paliwowej. Owszem, mają, tylko że zgodnie z art. 39f ust. 1 obowiązującej ustawy o autostradach płatnych i Krajowym Funduszu Drogowym mogą je wydać na sfinansowanie budów i przebudów, a nie na remonty dróg krajowych. Błędem tego rządu jest na pewno mniejsze zainteresowanie odnową nawierzchni, a skupienie się tylko na budowaniu nowych tras. Poprzednicy w ciągu dwóch lat podnieśli jakość nawierzchni na 4100 km, a obecna koalicja zakończy czteroletnią kadencję remontami ok. 3 tys. km krajówek, nie licząc programu „schetynówek", z którego rząd niestety rezygnuje.
Targowanie się o 500 mln zł i zmuszanie ministra infrastruktury, żeby żebrał o taką kwotę w sytuacji, kiedy wysokie ceny paliwa powodują wzrost dochodów budżetowych, jest nieprzyzwoite. Polscy kierowcy wpłacają rocznie do kasy państwa poprzez tankowanie samochodów, zakupy pojazdów i ich eksploatację oraz wykup winiet za poruszanie się samochodów ciężarowych po drogach krajowych ok. 55 mld zł. Na drogi trafia z tego raptem 3 mld zł z akcyzy paliwowej do budżetu ministra infrastruktury (remonty, utrzymanie i zarządzanie drogami) i 3 mld z opłaty paliwowej do KFD (inwestycje).
Sama likwidacja ulgi w akcyzie na biokomponenty ma wzbogacić kasę państwową o 1,5 mld zł. Gdyby wysokie ceny paliw utrzymywały się dłużej, budżet ma szansę zarobić dodatkowo nawet 5 – 6 mld zł. Jakąś osłodą drożyzny na stacjach mogłyby być dla kierowcy przynajmniej załatane dziury.