Producenci samochodów w końcu doszli do wniosku, że vany powinny nie tylko zadziwiać ogromem przestrzeni w środku, ale też muszą prowadzić się nie gorzej niż samochody kompaktowe. Kolejnym przykładem na to jest Seat Alhambra. Ten model, blisko spokrewniony z Volkswagenem Sharanem, to prawdziwy weteran w tym segmencie. W ciągu szesnastu lat swojego żywota poddawany był tylko nieznacznym modernizacjom. Aż do ubiegłego roku, kiedy to pojawił się na rynku w zupełnie nowym wcieleniu.
Poprzednia wersja raziła dużą, płasko umieszczoną, niczym w dostawczaku, kierownicą i niezbyt wygodnymi fotelami. W nowej Alhambrze poprawiono te niedogodności. Koło kierownicy ma małą średnicę i ustawiono je pod takim kątem, jak w większości mniejszych samochodów. Fotele są nie tylko komfortowe, ale też dobrze trzymają tułów kierowcy podczas szybkiego pokonywania zakrętów.
Zastrzeżeń nie można mieć do wykończenia deski rozdzielczej. Nie poskąpiono miękkich materiałów i dołożono należytej staranności przy montażu poszczególnych elementów.
Zegary, przyciski, wyświetlacze to starzy znajomi z innych modeli koncernu Volkswagena – czyli wszystko proste, może trochę nudne, ale przejrzyste i łatwe w obsłudze.
Alhambra mierzy prawie pięć metrów długości, ale na szczęście prowadzenie tego auta nie przypomina sterownia poduszkowcem. Sprężyste zawieszenie przyzwoicie dokleja samochód do podłoża nawet na nierównej drodze. Precyzyjny układ kierowniczy sprawia zaś, że auto bez sztucznej zwłoki podąża tam, gdzie chce kierowca. Na zestrojenie podwozia nie powinni narzekać również pasażerowie. Alhambra zapewnia dobry komfort podróżowania. Jedynie nieliczni wielbiciele „pływających” aut mogą marudzić.