W salonach aut widać coraz więcej promocji. Przy słabnącym popycie zarówno dilerzy, jak i importerzy wszelkimi możliwymi sposobami starają się przyciągnąć klientów.
– Dziś do zakupu przekonać może to, co najmocniej wpływa na cenę. Najbardziej skuteczne są więc rabaty i narzędzia finansowe – mówi prezes Instytutu Samar Wojciech Drzewiecki.
Sprzedaż na raty
W salonach Skody rabaty do 3,4 tys. zł można dostać na fabię, 4,5 tys. zł na roomstera, do 6,6 tys. zł na octavię. W przypadku yeti do rabatu w wysokości 1,6 tys. zł dokładany jest 4,5-tysięczny upust na ubezpieczenie.
Nissan oferuje 4,5 tys. zł rabatu na micrę, dla modelu X-Trail rabat sięga już 10 tys. zł. Mitsubishi odejmuje od ceny modelu Lancer nawet 15 tys. zł, a od pajero nawet 20 tys. zł. W Oplu do 4,5 tys. zł dochodzą obniżki na nową astrę, do 5 tys. zł na corsę, podobnie na niektóre modele insigni. W lipcu nowe ceny na najbardziej popularne modele wprowadził Chevrolet. Sparka można kupić o 4,8 tys. zł taniej od dotychczasowej ceny katalogowej, a ceny aveo w zależności od modelu spadły nawet o 5 tys. zł.
W kredytach popularne są te z 50-proc. wpłatą własną. W wielu markach oprocentowanie takich planów finansowych wynosi zero procent. Tak jest m.in. przy zakupie wybranych samochodów Alfy Romeo: trzeba jednak doliczyć koszt tzw. opłaty przygotowawczej oraz ubezpieczenia kredytu. Finalne oprocentowanie jest jednak i tak atrakcyjne: rzeczywista roczna stopa przy kredycie trzyletnim wynosi 3,37 proc.