– Polacy kupują coraz więcej napojów energetycznych. Wartość rynku jednak spada z powodu znaczących promocji cenowych, na które decydują się producenci – mówi „Rz" Anita Lewandowska menedżer ds. sprzedaży na rynku krajowym w Red Bull Polska. Według firmy badawczej Nielsen w I półroczu 2011 r. wolumen sprzedaży energetyków urósł o 6 proc. Natomiast jej wartość spadła o 3 proc.
Na wojnę cenową poszedł FoodCare, któremu – na wniosek Dariusza Michalczewskiego, właściciela znaku towarowego „Tiger" – kilka miesięcy temu sądy zabroniły sprzedaży napoju energetycznego o tej nazwie. – Zdecydowaliśmy się na czasowe obniżenie ceny Blacka do 1,1 zł. Sprzedajemy go z niewielką marżą – mówi Wiesław Włodarski, właściciel FoodCare.
Black (wcześniej nazywał tak limitowaną wersję napoju Tiger) ma zrekompensować jego firmie brak Tigera i zagrozić napojowi o tej samej nazwie, który produkuje grupa Maspex. Licencji na Tigera udzielił jej Michalczewski pod koniec 2010 r., tuż po tym, jak zerwał współpracę z firmą Włodarskiego.
Według szacunków FoodCare udziały Blacka, w ujęciu ilościowym, wynoszą ok. 22 proc. Przedstawiciele branży, z którymi rozmawiała „Rz" nie wierzą w taki wynik. Nie wykluczają natomiast, że tyle mniej więcej mogły w I połowie tego roku wynosić łączne udziały obu napojów Tiger: z Maspeksu oraz z FoodCare. Ten ostatni nie zniknął bowiem jeszcze całkiem ze sklepów, gdyż te wyprzedają zapasy.
Maspex na razie wyników rynkowych swojego Tigera nie podaje. – Popyt na naszą markę rośnie, ale w dostępnych danych rynkowych są ogromne niedoszacowania. Uwzględniają one tylko ok. 20 proc. jej sprzedaży – mówi Dorota Liszka, rzecznik prasowy Maspeksu.