Tępy legalizm zabija przedsiębiorców

Zła legislacja, brak zaufania urzędników, brak dopływu kapitału, czasochłonność procedur - to główne bariery rozwoju małych przedsiębiorstw w Polsce.

Publikacja: 07.10.2011 17:35

Jedną z największych barier jaka hamuje rozwój małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce jest złe prawo. - Dramatycznie zła legislacja, ogromna szczegółowość przepisów oraz fatalne, wprowadzające w błąd nazewnictwo to największe zagrożenie dla polskich przedsiębiorców. Nazywam to zjawiskiem tępego legalizmu - wylicza prof. Jan Wojtyła z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Prof. Wojtyła był jednym z panelistów uczestniczących w dwudniowym I Europejskim Kongresie Małych i Średnich Przedsiębiorstw, jaki zakończył się wczoraj w Katowicach. Do stolicy Śląska zjechało 2,5 tysiąca osób z Polski i zagranicy: przedsiębiorców, samorządowców, ekspertów. Wydarzenie - 30 paneli tematycznych i debat - jest jednym z największych spotkań biznesowych adresowanych do sektora MŚP w Europie Środkowo-Wschodniej. Organizatorem jest Izba Gospodarcza w Katowicach.

Eksperci i przedsiębiorcy zgodnie podkreślali, że prawo powinno służyć polskim przedsiębiorcom a więc powinno być jasne i proste. - Nie może być tak, że jeden przepis ma 60 stron wyjaśnień - wytykał prof. Wojtyła. Jak wyliczył mec. Aleksander Stuglik, polskiego przedsiębiorcę może kontrolować ponad 40 instytucji. Prof. Wojtyła podkreślił, że jest gotowy, czekający na podpis premiera projekt Ustawy Kodeks Pracy (zbiorowy i indywidualny). W ciągu ostatniego roku Sejm uchwalił 900 nowych lub znowelizowanych ustaw. - Rocznie powstaje 20 tys. stron w Dzienniku Ustaw. Mechanizm zaśmiecania prawa niczemu nie sprzyja - przyznał Marek Kłoczko, sekretarz Generalny Krajowej Izby Gospodarczej.

Przykładem jest chociażby prawo budowlane. - Było 80 razy nowelizowane i stało się nieczytelne. Nasz postulat jest jasny: prawo budowlane trzeba napisać na nowo - apelował Tadeusz Wnuk, prezydent Śląskiej Izby Budownictwa. Bolączką firm budowlanych i deweloperów jest także m.in. brak miejskich planów zagospodarowania przestrzennego (obejmują ok. 30 proc. kraju) i bardzo długi proces wydawania decyzji o warunkach zabudowy. Wnuk pokazał statystyki, z których wynika, że Polska jest na końcu państw jeśli chodzi o czas wydawania decyzji budowlanych. - W Polsce są 32 procedury wydawania decyzji, średnio trwa to 311 dni. W Niemczech - 11 procedur i ok. 100 dni - wyliczał Wnuk. Tadeusz Wnuk podkreśla także, że źródłem patologii w zamówieniach publicznych jest nieprecyzyjna definicja"rażąco niskiej ceny". - Domagamy się by Komisja Europejska doprecyzowała tą definicję - mówi Wnuk. Z badań Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że aż o 40 proc. ofert wykonawców jest poniżej wartości zamówienia.

Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego wskazywał także na brak dostępności do źródeł finansowania małych przedsiębiorstw. - Mikroprzedsiębiorstw które zatrudniają poniżej 10 osób jest 96 proc. Mają małą efektywność, więc nie mogą liczyć na kapitał z zewnątrz. I koło się zamyka - ocenia Bartnik.

Według ekspertów przedsiębiorczość zabijają m.in. wysokie obciążenia. - Między płacą netto a obciążeniami publicznymi jest proporcja 50 na 50 - mówił prof. Wojtyła.

W Polsce kuleje także partnerstwo publiczno-prawne. - Wynika to z braku zaufania samorządów do takiego modelu oraz przede wszystkim czasochłonności procedur - tłumaczył Mateusz Górka, prezes spółki City Consulting Institute. Jako przykład podał budowę szpitala w Żywcu o wartości 300 mln zł. - Trzy lata trwały procedury wyboru partnera biznesowego, kolejne trzy - budowa szpitala. Tak długi proces zniechęca strony - oceniał Górka.

Praca
Wiemy, jaka jest praca marzeń Polaka
Gaz
Trop do wybuchów na Nord Stream prowadzi na Ukrainę i warszawskie Powiśle
Technologie
Chiny stworzą superodpornych żołnierzy. Przerażające manipulacje genami
Biznes
NGO ufamy, choć nie zawsze znamy
Materiał Promocyjny
ESG - Raportowanie w praktyce – IV edycja
Biznes
Dyplomatyczne wypowiedzenie wojny: niemieccy urzędnicy opuszczają Rosję
Biznes
Bez zachodnich kamer nie ma rosyjskiego filmu. Sankcje zablokowały studia filmowe