Kondycja finansowa Sygnity, jak utrzymuje Norbert Biedrzycki, prezes spółki, jest już na tyle stabilna (jeszcze w zeszłym roku miała duże kłopoty finansowe), że stać ją na kupowanie innych podmiotów.
– Akwizycje to kolejny etap rozwoju Sygnity. Prowadzimy obecnie zaawansowane rozmowy z dwoma podmiotami, które dobrze pasowałyby do naszej układanki. Zakończyliśmy już wstępne duedilligence, które wypadło pozytywnie – stwierdza. Nie zdradza nazw przedsiębiorstw. Ujawnia, że są to spółki z Polski. – Interesują nas podmioty, które poszerzą nasze portfolio rozwiązań o nowe produkty lub pozwolą wejść do nowych sektorów, na których do tej pory nie byliśmy obecni – wyjaśnia prezes. – Nie interesuje nas kupowanie tylko po to, żeby zwiększać masę grupy i jej zyski, a pomiędzy firmami z grupy nie ma żadnych synergii – dodaje.
Przyznaje, że zakupy będą finansowane ze środków zewnętrznych, w tym emisji obligacji. – Jeśli nie uda nam się uplasować papierów dłużnych na korzystnych warunkach, możemy odstąpić od transakcji, bo cały projekt stanie się nieopłacalny – podsumowuje Biedrzycki.
Twierdzi, że ewentualne przejęcia nie są uwzględnione w prognozie finansowej spółki. Sygnity obiecuje, że w 2012 r. będzie miało 650 – 700 mln zł przychodów ze sprzedaży oraz wypracuje marżę operacyjną na poziomie 5 – 7 proc. W 2010 r. grupa miała 524 mln zł obrotów i 34,3 mln zł straty operacyjnej (strata netto przekroczyła 42 mln zł).
Plan finansowy uwzględnia natomiast korzyści płynące z umów partnerskich podpisywanych z innymi producentami technologii informatycznych. Pierwsze tego typu porozumienie Sygnity podpisało z Huawei. Na jego podstawie giełdowa spółka będzie sprzedawała produkty i rozwiązania chińskiego koncernu przeznaczone dla sektorów: użyteczności publicznej, publicznego, finansowego i przedsiębiorstw. Porozumienie obejmuje 16 państw. Ma być furtką dla Sygnity do ekspansji zagranicznej. – W Polsce w branży IT?panuje ogromna konkurencja. Za granicą można liczyć na wyższe marże – wyjaśnia.