Przy tym sytuacja pogarsza się gwałtownie. Jeszcze we wrześniu IATA zakładała dla światowego lotnictwa zysk w 2012 na poziomie 4,9  mld dol.  W najgorszym scenariuszu straty będą miały linie na wszystkich kontynentach, nawet w Azji, gdzie dzisiaj samoloty są wypełnione do ostatniego miejsca.   Ale i tam już widać wyraźny spadek przewozów cargo, bo eksport nawet z Chin zaczyna się kurczyć. W okresie od maja do październik przewozy cargo spadły o 5 proc, podczas gdy światowy handel  w tym czasie miał obroty mniejsze jedynie o 1 proc.

Na ten rok IATA jeszcze prognozuje zysk w wysokości 6,9 mld dol., z czego prawie miliard dolarów, to zyski linii europejskich.  To doskonały wynik, w sytuacji kiedy paliwo stanowiące ok 40 proc wydatków linii podrożało  również o 40 proc. w porównaniu z grudniem 2010. I nie ma żadnej nadziei,że  ropa naftowa i produkowany z niej kerosen stanieje.

Ta sytuacja oznacza ,że linie,które nie mają oszczędnej struktury, dobrze zaplanowanej siatki połączeń, wysokiej wydajności załogi mogą po prostu zbankrutować. Nowy sekretarz generalny IATA, Tony Tyler nie ukrywa,że do mizerii, jaką będziemy mieli w Europie dokładają się jeszcze politycy,którzy nadal traktują transport lotniczy jako niewyczerpane źródło nowych dochodów i nieustannie  podwyższają podatki już istniejące, bądź nakładają nowe.

- Rzadko zdarza się,by któryś z rządów pomyślał o tym,że nowe podatki nakładane na lotnictwo przynoszą szkody całej gospodarce - mówi Brian  Pearce, główny ekonomista IATA.Przypomniał przykład Holandii,gdzie  po nałożeniu nowego podatku, który przyniósł wpływy do budżetu w wysokości  300 mln dolarów, straty całej gospodarki wyniosły 1,5 mld dol.

Danuta Walewska z Genewy