Sieci handlowe od dawna podkreślają, że dla nich prowadzenie stacji benzynowych to tylko jedna z usług dodatkowych, która ma przyciągnąć klientów do zrobienia właśnie u nich zakupów. Jednak już stały się poważnym graczem na rynku paliw.
Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego podaje, że na koniec 2011 r. sieci handlowe prowadziły 155 stacji paliw, co daje im 2,5 proc. udziału w rynku. Jednak jeśli chodzi o wartość sprzedanych paliw, ich udział jest znacznie większy i wynosi ok. 6 proc. – Stacje paliw przy sklepach w ostatnich latach rozwijają się bardzo szybko. Rękawicę rzucają im teraz PKN Orlen oraz Lotos, które także rozwijają sieci tanich stacji, z cenami na poziomie z tych prowadzonych przez sieci handlowe – mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny POPiHN. PKN Orlen rozwija sieć Bliska, która ma już 490 stacji. Z kolei grupa Lotos rozpoczęła otwieranie stacji Optima, których ma już 50.
Firmy paliwowe szacują, że jedna stacja przy hipermarkecie sprzedaje rocznie 5 – 8 mln litrów paliwa rocznie, podczas gdy średnio w kraju na stację przypada jedynie 2 mln litrów. Nic dziwnego, ponieważ klientów przyciągają ceny, z reguły znacznie niższe niż u konkurencji. Z danych porównywarki cen paliwa. pl wynika, że litr benzyny 95 w Warszawie na stacjach sklepowych można kupić już za 5,49 zł, podczas gdy na stacjach koncernów paliwowych nawet za 5,79 zł.
– Sklepowe stacje to w tej chwili główne zagrożenie nie tylko dla niezależnych operatorów, ale także koncernów paliwowych. Choć w Polsce nie mają jeszcze wielkiego udziału w rynku, to z perspektywy lokalnej wygląda to znacznie gorzej. Jedna sklepowa stacja potrafi usunąć z rynku w jednym mieście nawet kilkunastu rywali – mówi Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw.
Przyznaje, że czasami zdarza się, że ceny na sklepowych stacjach są niższe od stawek hurtowych. Dlatego tylko w ostatnim roku liczba niezależnych stacji spadła o 120, do ok. 3,1 tys.