Tym samym sąd przychylił się do wniosku Baltic Aviation Systems (BAS), od której w końcu listopada 2011 r łotewski rząd odkupił akcje przewoźnika, by wyciągnąć firmę z kłopotów. Dzięki temu państwo stało się jedynym właścicielem linii. Cena transakcji wyniosła 224,5 tys. litów (422 tys. dol.)
W momencie transakcji akcje BAS znajdowały się w zastawie w banku Latvijas Krajbanka należącym do litewskiego Snoras rosyjskiego biznesmena Władimira Antonowa. W styczniu Snoras został znacjonalizowany przez władze Litwy, ze względu na odkryte wielkie niedobory w kasie (ponad 1 mld euro). W wyniku tego Krajbanka upadł.
Ale zanim to się stało, jak przypomina agencja Delfi, Bank Łotwy ustanowił w banku zarząd tymczasowy, a ten zaproponował skarbowi państwa, jako największemu akcjonariuszowi - wykupienie akcji airBaltic. I tak się stało, z wykorzystaniem prawa pierwokupu.
BAS wniósł więc pozew przeciwko skarbowi państwa, Snoras i Latvijas Krajbanka, o przyznanie transakcji za niebyłą. Firma uważa, że akcje, które były efektem zamkniętej emisji, nie mogły być przedmiotem zastawu bankowego. Zdaniem skarżących skarb państwa wiedział o tych ograniczeniach. Wniosek o zajęcie pakietu motywuje też tym, że pojawiły się informacje, jakoby rząd Łotwy rozmawiał o kupnie linii z chińskim przewoźnikiem Hainan Airlines.
Łotewska linia powstała w 1995 r. Do listopada ubiegłego roku 52,6 proc. należało do skarbu państwa, reszta do zarejestrowanej na Bermudach BAS, kontrolowanej przez niemieckiego biznesmna Bertolta Flicka. Położenie airBaltic komplikuje teraz też fakt, że w tym miesiącu wszczęta została procedura upadłościowa w stosunku do samej BAS.